"RÓŻA W RODZINIE" NR 4/106/Listopad 2006

Powrót do okładki RwR

 

W bieżącym numerze między innymi:

Zmienia się, ale się nie kończy – ks. bp Józef Zawitkowski

Groby wy nasze... - Józef Łukasiewicz

Proboszcz i Ojciec parafii – Józef Łukasiewicz

Wdzięczność dodaje skrzydeł - Ania i Kasia

Kiedy myślę: Ojczyzna - wypowiedzi

Jak przystępować do Komunii Świętej – ks. Zbigniew Sobolewski

Masoni są wśród nas - S. Krajski

 

 

Groby wy nasze...

 

I tak przyjmuje ziemia ta czarna 

One popioły i kości,

Jako posiewu złotego ziarna

Na plon przyszłości.

Maria Konopnicka

 

Byli pośród nas, albo byli jeszcze wcześniej, gdy nas nie było. Odeszli, nie wrócą. Mniej lub bardziej intensywnie myślimy o nich. Najczęściej wspominamy rodziców, rodzeństwo, trochę mniej dziadków, gorzej z wcześniejszymi pokoleniami – zapominamy lub wręcz nie znamy imion pradziadków. Ten jeden dzień w roku jest dla Nich wszystkich. Wspomnienie o Nich i o własnej rozpaczy, o bólu który wygasa, trwa jak skurcz serca, tli się... Lecz do tego trzeba dorosnąć. Dorosnąć do refleksji, do świadomości że drugi brzeg jest blisko. Ciągle za blisko. Może to strach przed śmiercią. Nie? Mówisz nie, a czujesz, że jednak. Wiesz o tym właśnie w tym dniu. W inne dni już nie chcesz wiedzieć, nie masz czasu. Chcesz żyć godnie, szczęśliwie, mądrze, długo, po prostu chcesz żyć. Ta chęć jest ci dana, worana w ciebie. Dlatego przychodzisz tu, czcisz pamięć o Nich — stajesz się. Jeżeli nie chcesz, może nie umiesz wzruszyć się i poczuć potrzeby Tym, którym już nic poza modlitwą nie potrzeba, możesz się nazwać człowiekiem współczesnym. Stłamsiły cię pragnienia i obowiązki, pogoń za byle czym, choć ci się wydaje, że ono jest najważniejsze. Ale lata odarły cię ze złudzeń. I co z tego masz? Chyba puste serce i trzeźwy rozum. Wystarczy ci tego na wszystkie dni, ale na ten jeden dzień nie wystarcza. Nawet nie na cały dzień. Przez chwilę brakuje ci kogoś, czegoś albo nawet sam nie wiesz kogo i czego. Plącze ci się to przez jeden dzień, potem gdzieś odchodzi za mgłę, staje się nieważne. Nie wiesz, nawet specjalnie nie dociekasz czy to przez Zaduszki czy przez Święto Zmarłych. Sursum corda - bywa i tak, myślisz zasmucony jakiś taki.

Lubię ten dzień. Na cmentarzu płoną znicze, lampki, bielą się chryzantemy przeplatane fioletem, żółcią i cynobrem. To dla Nich te kwiaty, płomyki, wiatr i wzruszenie. Snuje się mgła wspomnień. Obecni przychodzą do Nieobecnych. Wiatr jesienny przewiewa szczerość i żal. Jest w ludziach powaga, smutek, żal, melancholia i wszystkie szlachetne uczucia towarzyszące człowiekowi, kiedy myśli o sprawach ostatecznych.

Włóczę się pomiędzy grobami. Sprawiedliwa, chłodna ziemia cmentarza przyjęła tu wszystkich — wrogów i przyjaciół, dobrych i złych, biednych i bogatych. Łuna świateł i swąd spalonych symboli pamięci, znajome twarze, skupienie, nastrój, ciche glosy i... kamienie, beton, kamienie, beton... Kamienne, marmurowe i lastrykowe płyty, krzyże, piach, modrzewie, tuje między nimi i tysiące odwiedzających. Czasem z sykiem pęka szkło rozgrzanego znicza. Jest rozświetlony mrok i tłok wyjątkowo nie przeszkadza.

Brak tylko zadumy. Towarzyskie pogaduszki, wymiana uśmiechów. Objuczona kwiatami kobieta przepycha się przez wąskie szczeliny między grobami, zostawia jeden wazon, zapala znicz, jakiś nieokreślony gest ręką i pędzi dalej na inne groby. Na zadumę zabrakło czasu. Refleksja została wtłoczona w piach, kamienie i krzewy. Wybaczcie, Wy - Milczący, ale... takie czasy: szybciej, biegiem, galopem – bo czas to pieniądz. A pieniądze to szczęście, dostatek, jedyny cel życia i... sterta śmieci na cmentarzu. Po śmierci z człowieka zostaje tyle, ile pamięci po nim. Duchowni, lekarze, wojskowi, nauczyciele, urzędnicy... – wszyscy już równi.

Janowski cmentarz ma półtora wieku. A więc odpoczywa tu 5-6 pokoleń. Pamiętam go sprzed pół wieku – skromny, trochę zapuszczony, z nielicznymi kamiennymi pomnikami. Był jednak bardziej ludzki, nie napuszony wystawnymi grobowcami, wizytami na pokaz. Dziś jest dużo większy przestrzenią, bogactwem i swoistą pychą kamieni. Zapewne jego rozmiary czynią go jakby mniej bolesnym, a bardziej wystawnym. Nie wiem, to wrażenie – może subiektywne i niesprawiedliwe. Ten cmentarz po prostu jest inny, odmienny od tamtego – skromnego i cichego, na którym rzędy drewnianych krzyży stały pokornie i skromnie trwały przy Nich. Miał oprawę pustych jesiennych pól. Dziś jest bardziej schludny, za to mało oryginalny. Nagrobki są mało indywidualne, jakby wszystkie od jednego kamieniarza pochodziły. Niezbyt wyszukane są inskrypcje, zaczerpnięte z gotowych katalogów kamieniarzy, a oryginalne i niebanalne, jak np. ten na nagrobku cenionego nauczyciela: „Sercom serce oddał” – należą do wyjątków. Wyryte zaś imiona, nazwiska, graniczne daty narodzin i zgonu, profesje — to kartoteka personalna kilku pokoleń janowian. Lapidarny słownik biograficzny.

Tuż za wejściem zaczyna się najstarsza część cmentarza, na której zachowały się jeszcze XIX-wieczne klasycystyczne nagrobki. Jednak pośród nich namnożyły się współczesne wyłożone lastrikową powłoką. Wśród tych najstarszych zdumiewają obce dziś nazwiska, jak „Maryja z Paszewskich Murzynowska” (zm. 1900), albo urzędnika państwowego Leona Talarskiego (zm. 1930). Nie wiem, czy ktoś mógłby cokolwiek powiedzieć o ks. Piotrze Bajniewiczu, urodzonym w Grodnie (1898), a zmarłym w Janowie podczas wojny (1940).

Za 22 lata pracy w naszej parafii, wdzięczni parafianie postawili monumentalny pomnik ks. Antoniemu Reszce (1875-1928). Pewnie znał go ks. Jan Dąbek (1864-1893), który niedługo był kapłanem. W pobliżu jest okazały nagrobek Andrzeja i Wita Modesta (cóż za imiona!) Szubstarskich – obaj zmarli prawie wiek temu. Któż wie kim byli? Przyciąga wzrok rzeźbiarsko się wybijający pomnik szlachcica herbowego Stanisława Czeszejki-Sochackiego; pochodził aż z Żytomierza na Ukrainie, był dentystą w Janowie, zmarł w 1935 roku. Bodaj wszyscy wiedzą gdzie są groby żołnierzy Września'39. Obok, w oddzielnym grobie odpoczywają ppor. Józef Sitarz i ppor. Jan Sztejnbis – przyjaciele ze Szkoły Podchorążych w Bydgoszczy; 29 września ’39 w Janowie jeden ratował drugiego; zginęli obaj. Tuż przy nich zbiorowa mogiła ofiar pacyfikacji niemieckiej w Pikulach 3 X 1942 r. Tam również jest symboliczna tablica poświęcona ofiarom Katynia. Symboliczną tablicę na rodowym grobie ma także janowiak, hallerczyk, Stanisław Chmiel – zmarł w 1936 r. na Wołyniu.

Wzruszają malutkie groby dzieci: Marysi Wrońskiej, Stasia Sikory, Michasia Wójcika, Marcinka Mroza, Paulinki Jargiło... Żyli kilka dni, tygodni, czasem parę lat. Zasmucają mogiły opuszczone, zarosłe zielskiem.

Znam także inne cmentarze - ładniejsze i zaniedbane, małe i duże. Ale ten między Janowem i Białą jest „mój”. Tylko łzy na wszystkich cmentarzach są podobne — serdeczne, bolące, gorzkie. Lecz nie na wszystkich widać je tak rzewnie. Chociaż... nie na pewno. Może mylę się rozkojarzony wrażeniami i wspomnieniami, przeczulony na historię różnorodnych miejsc zaśnienia. Przecież tu, na tej janowskiej nekropolii, sam się wzruszałem, a tamte znowu inaczej mnie rozrzewniły. Ta jest moja i tamte są moje. Nasze, Polskie Cmentarze. Te i przeszłe...

J. Łukasiewicz

do góry 

Wdzięczność dodaje skrzydeł

„Niepełnosprawność poprzez intensywność doznawanego cierpienia, to wyjątkowa wyrazistość bycia w świecie. Bycia człowiekiem, na którym los wymusza zwielokrotnienia wysiłku życia”
Chociaż jesień przyszła szybkim krokiem, czaruje pięknem i swoją urodą, to my powracamy do przygody, która wydarzyła się w upalne lipcowe dni. A zaczęła się ona 19 lipca 2006 roku na wczaso-rekolekcjach w Dubience nad Bugiem.

Jechałyśmy tam pełne obaw o to, czy damy sobie radę zarówno fizycznie jak i psychicznie. Obawy te okazały się bezpodstawne. Przełamanie tzw. „pierwszych lodów” poszło zadziwiająco łatwo. Wszyscy byli tak otwarci i przyjaźnie do siebie nastawieni, że po dwóch dniach pobytu na turnusie znałyśmy już prawie wszystkich. Ponieważ były to wczaso-rekolekcje, był czas i na modlitwę i na zabawę. Codzienne poranne modlitwy, msze św., koronki, różańce, konferencje przeplatały się ze śpiewem, tańcem, spacerami, wspólnymi ogniskami oraz wyjazdami w plener.

Ktoś, kiedyś powiedział jednej z nas, że czynienie dobra może przyzwyczaić, wręcz od siebie uzależnić. To święte słowa. Starałyśmy się dać innym jak największą część z siebie, choć często zastanawiałyśmy się, kto tak naprawdę podarował komu więcej?... My, wolontariusze osobom niepełnosprawnym, czy oni nam?... Nie przypuszczałyśmy, że osoby na wózkach, które każdego dnia muszą stykać się z bólem, cierpieniem fizycznym i duchowym, splecionym ze sobą w jedno poczucie wykluczenia, czasem odrzucenia przez świat, osamotnienia, w skazaniu na nieubłagany los, mogą mieć w sobie taką radość, chęć życia i - co dziwne - dzielą się nią z nami na każdym kroku. To oni dawali nam siłę i dają ją nadal. Uczą nas żyć. Pogodzili się ze swoim krzyżem i za niego Bogu często dziękują. A wdzięczność, jaką osoby niepełnosprawne okazują wolontariuszom dodaje nam skrzydeł.

Za ten tak cudownie spędzony czas chciałybyśmy z całego serca podziękować: ks. dziekanowi Michałowi Budzyńskiemu - za jego całkowite oddanie, naszym wszystkim podopiecznym, a m.in. pani Ali i pani Jadzi, Jankowi, Albertowi i Radkowi, pani Karolinie, pani Marysi, pani Todzi, Dawidowi, Pieterowi, Jurkowi, pani Lucynce, trzem Leszkom, Joli i Natalce, dn. Piotrowi, klerykom, pani psycholog Teresie, panu masarzyście Sławkowi, państwu Olechom, Bogusiowi, Kasi, Karolinie, Sylwi, Bastkowi, naszym kochanym Aniom, pracownikom internatu w Dubience oraz wszystkim tym, którzy zechcieli podzielić się z nami swoją dobrocią, radością, mądrością i chęcią życia. Niech Bóg i Najświętsza Panienka Wam błogosławią.

„Dobroć jest bezbronna, ale nie bezsilna.

Dobroci nie trzeba siły. Dobroć sama jest siłą.

Dobroć nie musi zwyciężać. Dobroć jest nieśmiertelna!”

Ania i Kasia

do góry 

Myśląc Ojczyzna...

 

Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam, mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku innym, aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas: z niej się wyłaniam... gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb. Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia.

Karol Wojtyła – 1974

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Ojczyzna- to nie tylko skrawek ziemi i pochodzenia, ona obejmuje całą macierzystą przestrzeń, tj. ziemię, rodziców, rody, historię, tradycję, ducha narodowego. Ojczyzna nie oznacza jedynie jakiejś sentymentalnej przeszłości, bo - jak pisze C.K.Norwd - Ojczyzna to przede wszystkim przyszłość, obowiązek, zadanie. Miłować ojczysty kraj, to troszczyć się o jego trwanie, o jego dobro, zabiegać o jego dobre imię. Miłość do Ojczyzny ma źródło w miłości Bożej, miłości bliźniego i miłości społecznej. Jest to trudna miłość, wymagająca poświęceń, a w sytuacjach krańcowych bohaterstwa i ofiary z życia. Ojczyzna i naród są nam dane, ale miłość do nich to nasz wybór – możemy tę miłość odrzucić, ale będzie to zdrada wobec tych, których jesteśmy dziedzicami i spadkobiercami. Skoro Ojczyzna jest darem Bożym i jest naszą Matką, to nie zaniedbujmy czwartego przykazania Dekalogu.

esper

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Ojczyzna...Wielkie słowo. Czy ja się nad nimi zastanawiam? Nie. Po co udawać? Tak, jak nie zastanawiam się nad słowem: „matka”, „ojciec”. Po prostu rodziców się kocha, szanuje, pomaga, służy. O nich się pamięta. Wtedy, gdy są, i wtedy, gdy ich zabraknie. Podobnie z Ojczyzną. Ojczyzna to nasze „wczoraj”, nasze „dziś” i nasze „jutro”. To historia, zabytki, literatura, muzyka, malarstwo. Ojczyzna, to powstania, zabory, zsyłki, groby. Ojczyzna to 11 listopada i 3 Maja, 1 i 31sierpnia, 1 i 17 września; Grunwald i Potop; Husaria i AK; Oświęcim i Katyń. Ojczyzna to pamięć. To biało-czerwona flaga. To Mazurek Dąbrowskiego i „Boże coś Polskę”. Ojczyzna, to język polski i kulturkampf, Rota i zespół Mazowsze. To Giewont i Dolina Kościeliska, Bałtyk i Gdańsk, Wisła i San, pola i łąki, wierzby, lipy i buki. To przydrożne kapliczki i bocianie gniazda. Ojczyzna, to moja miejscowość, wioska, ulica, rodzina, krewni, to mój sąsiad. Ojczyzna to wybory, rząd, parlament. To uczciwość, prawość, trzeźwość i sprawiedliwość. To mój dom, moja praca, powołanie, moja codzienność. To moje serce, sumienie i dusza. To Dekalog. Ojczyzna to Bóg i Honor..
PS. Parafrazując słowa Johna Kennedyego, lubię powtarzać: nie pytaj, co Polska może zrobić dla Ciebie, ale pytaj, co ty możesz zrobić dla Niej.

tzw

Kiedy myślę: Ojczyzna...

...to przychodzi mi na myśl wiktoria króla Jagiełły pod Grunwaldem i Jana Sobieskiego pod Wiedniem; dramat obrońców Westerplatte i łzy polskich żołnierzy kapitulujących pod Momotami; słyszę brzęk łańcuchów u nóg Waleriana Łukasińskiego, więzionego przez pół wieku w piwnicy Twierdzy Szlisselburskiej i zgrzyt klucza w celi X Pawilonu Cytadeli, gdzie przed śmiercią przetrzymywano nieugiętego Romualda Traugutta; widzę prymasa Wyszyńskiego w Komańczy, któremu przestrzeń wolności ograniczał kordon ubecji, i Jana Pawła II triumfującego na Watykanie i całym świecie.

Ojczyzna to Wawel, gdzie śpią nasi monarchowie, i Grób Nieznanego Żołnierza w stolicy, przed którym hołd oddaje cała Polska; to krzyż na Giewoncie i Chrystus przed kościołem św. Krzyża w Warszawie.

Moja Ojczyzna to urok pagórków i wąwozów pod Batorzem i Chrzanowem, ukochanego zakątka w Kruczku, czar Stoków, to wspomnienie cudownych krajobrazów jezior i gór podczas wycieczek oraz tajemniczy klimat pielgrzymek na Jasną Górę.

Miłość Ojczyzny to radość z piękna i bogactwa mowy polskiej. Ale także pogarda dla zdrajców ścielących się do stóp nierządnicy Katarzyny, a potem zbrodniarza Stalina. To świadomość, że trzeba żyć i działać dla dnia dzisiejszego i dla przyszłych pokoleń, i pamiętać, że są okoliczności, w których trzeba dla Ojczyzny umierać...

Ojczyzna...

Pewnie byśmy jej tak nie kochali, gdyby nas tak wiele nie kosztowała...

J. Łukasiewicz

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Powracam wówczas myślą pod rodzinny dach, gdzie drewniany próg i kołyska, znak krzyża na piersi i pierwsze słowa modlitwy: „W imię Ojca, Syna i Ducha Świętego”...

Moja Ojczyzna...

to krzyż kościelnej wieży, i ten brzozowy, co w lesie partyzancką głowę tulił, krzyże przydrożne, świątki w kapliczki wciśnięte, i krzyżyk na sośnie, obrazek w topoli.

Gdy myślę Ojczyzna...
Wtedy serce napełnia radość i duma, że jestem spadkobierczynią tysiącletniego dziedzictwa wiary, kultury, historii i tych wartości, które w sercu goszczę.

Mówię: Ojczyzna, i wtedy...

Widzę tysiąclecia i wieków spuściznę, Wzgórze Lecha, gdzie stanął pierwszy Krzyż, symbol wiary na polskiej ziemi, który przetrwał dziejowe burze, i dzisiaj z Giewontu nad Polską króluje. Widzę Krzyż w rękach męczenników Wojciecha i Stanisława, i króla Jagiełłę, co z „Bogurodzicą” na ustach wiódł szyki do boju przeciw potędze, co Świętemu Krzyżowi urągała. I jeszcze króla Jana Kazimierza, co Matce Najświętszej złożył berło i koronę w darze, i księdza Ignacego Skorupkę, co z Krzyżem w ręku prowadził młodzieży oddziały przeciw moskiewskiej nawale - ku zwycięstwu i chwale. I „Solidarność”, co utrwaliła Krzyże na Wybrzeżu, gdzie wiatr od morza dmie i ku Giewontowi niesie rodaków nadzieje. I umiłowanego Jana Pawła II, co zostawiwszy swą barkę, z Krzyżem w ręku głosił Słowa Chrystusa światu, wyznaczał szlak ku wolności i błogosławił, i tulił Krzyż w ramionach w najgłębszej pokorze, na ostatniej swojej Krzyżowej Drodze. I milionowe tłumy na spotkaniach z Ojcem Świętym, które wyznają wiarę i miłość do Następcy Chrystusa. I Prymasa Tysiąclecia Stefana Wyszyńskiego za Krzyż i wiarę - internowanie, bo - jak mówił - „kocham Ojczyznę bardziej niż własne serce”. I Obraz Czarnej Madonny z królewską koroną i papieską różą na Jasnej Górze, co cudami słynie, a do Niej w lipcowe i sierpniowe dni rzesze pielgrzymie – jak rzeka - płyną, by się wyżalić, bez reszty zawierzyć i cześć oddać Maryi.

Nasza Ojczyzna...

To niegdysiejsza królewska świetność, stare kurhany i katyńskie groby; kiedy ranne wstawały zorze – pacierz po polsku i medaliony przybliżały ojczystą ziemię tym z gułagów i syberyjskiej tajgi.

Ojczyzna...

To wielkie nie zagojone rany i ciągła niepewność o nasze jutro, trwanie w nas prawdy, miłości i wiary. I wciąż żywe słowa wieszcza Adama:

„Tylko pod tym Krzyżem, tylko pod tym znakiem

Polska będzie Polską, a Polak Polakiem”.

Bo Ojczyzna...

To także tęsknota za prawdą, spokojem i pełną wolnością, by duch na skrzydłach wiary i wiedzy, jak Biały Orzeł mógł szybować śród wolnych przestworzy.

Maria – Teresa

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

- wiara ojców i jej przekaz w następne pokolenia,

- cierpienie i męczeńska przelana krew w obronie godności, wartości i własnej tożsamości,

- twórczość, kultura, nauka i praca,

- krajobrazy pełne wdzięku i piękna,

- nadzieja na lepsze jutro.

Ks. Tomasz

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Przez głowę przepływa mi wiele obrazów. Biel i czerwień. Orzeł z koroną na czerwonym tle. Polna droga, nad którą pochylają się stare topole. Ludzie idący na niedzielne nabożeństwo do kościoła. Procesja przez pola i lasy, wsie i miasta, w której ksiądz w białym ornacie niesie Pana Jezusa w monstrancji. To Polska właśnie...

Kasia, Liceum Ogólnokształcące

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Zamykam oczy i widzę kraj moich lat dziecinnych, kraj, o którego niepodległość walczyli moi przodkowie, kraj, który noszę w sercu i kocham jak matkę i ojca.

Oktawia – LO Janów Lub.

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Czuję się Polką i jestem dumna z tego. Jak każdy staram się jak najlepiej reprezentować nasz kraj. Jestem patriotką. Polska jest moją Ojczyzną. Kocham ją.

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Na myśl nasuwają mi się ciężkie losy Polski na przestrzeni wieków. Wiele razy Ojczyzna nękana była wojnami, podczas których ginęli niewinni ludzie. Żołnierze i ludność cywilna poświęcali własne życie, byśmy teraz byli wolnym Narodem. Ludzie o tym nie pamiętają, niestety.

Beata, LO

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Czuję dumę i pewne uniesienie, ale także ból. Czuję radość z wolności, że odzyskaliśmy niepodległość, jesteśmy wolni, ale ból dlatego, że aby być wolnym, nasz Naród przelał wiele krwi.

Marcin – Momoty

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

To „dom”, coś, do czego chcę wracać. Kojarzy mi się tu Jan Paweł II - powracał do swojej Ojczyzny nie tylko myślami, ale często ją odwiedzał. Wzruszające było Jego: „żal odjeżdżać”, „ciężko mi było się rozstać”. To był wielki patriota, którego winniśmy naśladować.

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Po Bogu - największa wartością.

Marek – Piłatka

 

Kiedy myślę: Ojczyzna...

Czuję w moim sercu jakiś gorący impuls; czuję wtedy, że jestem zdolny do poświęceń, mógłbym nawet życie oddać. To coś, jak miłość do matki, może nawet silniejsze uczucie, które noszę w swym sercu.

M.T. – Momoty

 

do góry 

Wydawca:
Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Redaguje zespół:
Dyrektor Redakcji: ks. inf. Edmund Markiewicz
Redaktor odpowiedzialny: ks.
Tomasz Kwaśnik

Adres redakcji:
Parafia Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela
23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. (0-15) 872-01-11