W
bieżącym numerze między innymi:
„Dlaczego czerń jest kolorem duchownych” - ks. Andrzej
Przybylski,
"O moim Wieczerniku" - Mirosława Misiarz,
"Tutaj każdy ma serce dla każdego" - Jakub Kowalski
("Niedziela" z 11.02.2007 r.),
„Damy radę” - ze Starostą Janowskim, p. Zenonem Sydorem rozmawia Józef Łukasiewicz,
„Pielgrzymkowe cuda” – Krystyna,
... i wiele innych.
DLACZEGO
CZERŃ JEST KOLOREM DUCHOWNYCH
Kolor czarny jest znakiem smutku i żałoby w odróżnieniu od koloru białego, który symbolizuje radość i czystość. Skąd zatem wziął się zwyczaj noszenia przez księży czarnej sutanny? Dlaczego księża noszą sutannę i dlaczego akurat w czarnym kolorze, który nie jest kolorem radości i nadziei?
Na to pytanie odpowiada przez internet ks. Andrzej Przybylski.
Obłóczyny - czyli przyjęcie stroju duchownego - były dla mnie wyjątkowym wydarzeniem. Mimo że jeszcze wtedy nie stałem się księdzem (sutannę dostaliśmy na III roku seminarium), to dla świata i ludzi byłem już przypisany do stanu duchownego. To był cudowny dzień! Nagle niektórzy ludzie na mój widok pozdrawiali Chrystusa, dzielili się swoimi problemami. Dzięki sutannie stałem się dla świata widocznym znakiem szczególnej przynależności do Boga. Dlatego staję dziś po stronie obrońców stroju duchownego i choć wiem, że nie „szata czyni człowieka", to jednak szkoda mi tych czasów, kiedy noszenie sutanny było czymś normalnym i codziennym dla kapłanów. Bardzo lubię chodzić w swojej czarnej sutannie. Oczywiście, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa (przez ponad cztery wieki) kapłani ubierali się jak wszyscy inni ludzie. W tamtych czasach tuniki były czymś normalnym. Kiedy przychodziła moda na krótsze stroje, niektórzy kapłani zachowywali zwyczaj noszenia tunik, przez co powoli zaczęli wyróżniać się jako odrębna grupa ludzi. Synod w Bradze w 572 r. nakazał duchownym, którzy wychodzą ze swojego domu, noszenie stroju odróżniającego ich od świeckich.
Historia ostatecznego kształtowania się tradycji noszenia sutann jest długa. Na przełomie XV i XVI wieku ustalił się zwyczaj noszenia sutann określanych również słowem „rewerenda" (słowo to pochodzi z języków romańskich). Wtedy suknie były też noszone przez mężczyzn. Zwłaszcza szlachta lubiła używać długich żupanów, pasów i kontuszy. Ostatecznie strój księży ustalił się w XVII i XVIII wieku. Kolor sutanny związany był z hierarchią wśród duchowieństwa i tak jest do dzisiaj:
papież nosi białą sutannę, kardynałowie - czerwoną (purpurową), biskupi - fioletową, a księża - czarną.
Istotnie, zazwyczaj czerń kojarzy się ze smutkiem, ale w przypadku stroju duchownego ten kolor ma inne, symboliczne znaczenie. Czarna sutanna ma przypominać księdzu obumieranie dla świata i zanurzenie się w wieczności. Czerń symbolizuje również rezygnację z jaskrawych kolorów, a więc rezygnację z tego, co niesie świat, z jego błyszczenia, z jego zaszczytów i uciech.
Ważnym elementem stroju duchownego jest biała koloratka. Nasi studenci zadali mi kiedyś pytanie:
- Dlaczego ten biały listek na mojej szyi nazywa się koloratką, skoro nie jest kolorowy? Słowo „koloratka" powstało od łacińskiego słowa collare, co znaczy obroża. Biała koloratka na szyi kapłana ma przypominać obrączkę i obrożę - nasze zaślubiny z Chrystusem i Kościołem oraz oddanie Chrystusowi naszej wolności i pozwolenie Mu na całkowite kierowanie naszym życiem. My, kapłani, nosimy obrożę, bo chcemy być we wszystkim prowadzeni przez Chrystusa. Zauważ, że w odróżnieniu od sutanny nasze koloratki są białe. To jest na tle czarnej sukni symbol światła zmartwychwstania. Idziemy przez ten świat, rezygnując z jego błyskotek i kolorów, żyjąc nadzieją na udział w blasku zmartwychwstania. Ten biały listek na tle naszego czarnego stroju jest właśnie znakiem naszych dążeń i pragnień.
Widać więc, ile treści jest w naszym stroju duchownym, dlatego tak mi żal, że coraz rzadziej zakładamy sutannę, bo ona już sama w sobie była i jest głoszeniem najważniejszych prawd naszej wiary. A tak na marginesie - my, księża, pod sutanną nosimy spodnie i nie jest regułą, że w każdej sutannie mamy 33 guziki.
Ks. Andrzej Przybylski
do
góry
O MOIM WIECZERNIKU
W każdą pierwszą sobotę miesiąca podążam za głosem dzwonu z janowskiego Sanktuarium i klękam przed Najświętszą Maryją Dziewicą, by złożyć hołd Jej i Jej Synowi.
Kiedy to się zaczęło? - Przed laty, gdy po śmierci mojej matki Genowefy, zbolała i opuszczona błąkałam się w pobliżu kościoła i ze zdziwieniem chłonęłam późno wieczorne śpiewy. Weszłam do świątyni i oniemiałam: tłum wiernych formował procesję. Włączyłam się i wtopiłam w tę rzeszę i dałam się ponieść niesamowitemu przeżyciu: dźwięk dzwonów, śpiew „Przed laty Janowie...", księża, ministranci... i księżyc!
Ale to nie ludyczność przybliżyła mnie do fenomenu wieczerników. Chociaż oprawa jest nie bez znaczenia. Jednak w czasie tych sobotnich wieczorów duch człowieka mężnieje, gdy słyszy laudacje, krzepiące i bogate w treść słowa ks. infułata, gdy uczestniczy w Eucharystii, a następnie przed Najświętszym Sakramentem, na kolanach, odmawia różaniec.
Sława janowskiego Wieczernika niesie się coraz dalej, zatacza coraz większe kręgi. Kiedyś o. paulin z Częstochowy, z Jasnogórskiego Klasztoru poprosił mnie, bym mu opowiedziała o Wieczerniku w Janowie. Mówiłam, mówiłam, a on bardzo uważnie słuchał. Na koniec pobłogosławił mnie i wszystkich, którzy u stóp NM Panny się gromadzą.
Mirosława Misiarz
do
góry
|