W
bieżącym numerze między innymi:
Podziękowanie z Ukrainy
Pomóż dzieciom przetrwać zimę - Marzena Kaproń, Zofia Bartoszek
Święta krowa: demokracja
Perfidia PO
Ubecja kontra Kościół katolicki - Al. Piotr Tylec
O polityce w Liturgii Słowa - ks. prof. Walerian Słomka...
... i wiele innych.
O
POLITYCE W LITURGII SŁOWA
W okresie tzw. najlepszego z ustrojów za wtrącanie się Kościoła do polityki uznawano każde słowo Episkopatu czy księdza w ramach Liturgii Słowa, biorące w obronę niezbywalne prawa człowieka, rodziny czy narodu. Właśnie za pełnienie takiej posługi profetycznej Kościoła osadzono w wiezieniu Prymasa Tysiąclecia - ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, kilku biskupów i wielu księży, a innych poddawano wielorakim szykanom, włącznie z morderstwem, czego szczególnym przykładem była zbrodnia popełniona na ks. Jerzym Popiełuszce. Podobne oskarżenie wysuwano i wysuwa się także po okresie dokonanych przemian pod wpływem ruchu i związku zawodowego „Solidarność". Oskarżenie to rodzi wiele zamieszania, nawet wśród duchownych. Brakuje bowiem w ferowaniu sądów w tej dziedzinie jasnej wykładni pojęć i zróżnicowania sensu w ich używaniu. Dlatego spotykamy się z takimi wyrażeniami, że „ambona nie jest dla uprawiania polityki", że „ksiądz uprawiający politykę na ambonie popełnia samobójstwo w zakresie swej kapłańskiej tożsamości", że „Ojciec Święty Benedykt XVI pouczał nas, iż księża nie są powołani, by być ekspertami w działaniach świeckich, ale w prowadzeniu ludzi do wiecznego zbawienia", itd.
Przy utożsamieniu polityki z partyjniactwem (z uprawianiem polityki przez różne partie czy systemy polityczne) wszystkie te i inne negatywne oceny włączania się księdza czy biskupa w politykę są jak najbardziej słuszne. Liturgia Słowa nie może być schronieniem dla takiej aktywności księdza czy biskupa, zgodnie zresztą z kanonicznym zakazem przynależności duchownych do partii politycznych. Jest to zupełnie zrozumiałe i zasadne, gdyż posłannictwem księdza czy biskupa nie jest budowanie państwa doczesnego czy świeckiego, tylko Królestwa Bożego, czyli powszechnego zbawienia wiecznego ludzi. Stąd uprawianie przez księdza czy biskupa polityki w sensie partyjności, w ramach Liturgii Słowa, byłoby zasadniczym nieporozumieniem. Ludzie wszystkich partii, wszystkich orientacji politycznych, mają prawo w Kościele, także w Liturgii Słowa, spotkać się z księdzem czy biskupem, którego misja przekracza pojęcie polityki w sensie partyjnego jej uprawiania, a duchowni mają święty obowiązek głosić Słowo Boże, jak najbardziej aktualnie interpretowane, ale skierowane do uczestników Liturgii wszystkich orientacji politycznych.
Czy takie Słowo Boże ma być apolityczne? Jeśli przez politykę rozumiemy „roztropną troskę o dobro wspólne", to staje się jasne, że musi być jeszcze inne znaczenie polityki niż utożsamienie jej z działalnością różnych partii politycznych czy wszelkich systemów zatroskanych o doczesny ład i dobro wspólne; musi jeszcze mieć rację bytu takie znaczenie polityki, które można określić mianem metapolityki, które zarówno w identyfikowaniu dobra wspólnego, jak w sposobie jego urzeczywistniania nie utożsamia się z partyjnością czy jakimkolwiek systemem politycznym, a które wobec wszelkich partii politycznych i świeckich władz winno pełnić misję profetyczną. Właśnie dla polityki w takim sensie, dla metapolityki winno być miejsce także w Liturgii Słowa. Ono było, ono bywa, i ono musi być w przyszłości, jeśli głosiciele Słowa Bożego nie dadzą się zastraszyć, jeśli za pełnienie misji proroczej gotowi będą płacić każdą cenę, nawet cenę życia, jeśli nie trzeba będzie do nich odnieść przestrogi Papieża Grzegorza Wielkiego: „A tymczasem nierozważni pasterze w obawie przed utratą ludzkich względów często powstrzymują się od otwartego głoszenia tego, co słuszne. Nie strzegą owczarni - jak powiada Prawda - z gorliwością dobrych pasterzy, ale postępują jak najemnicy, uciekając w obliczu nadchodzącego wilka i zasłaniając się milczeniem. Dlatego Pan karci ich przez proroka, mówiąc: 'To nieme psy, niezdolne, by zaszczekać'" (Reguła Pasterska, 2,4). […]
Jestem przekonany, że uprawianie takiej metapolityki, także w ramach Liturgii Słowa, nie będzie słusznym uzasadnieniem dla zrażania ludzi do Kościoła. Może to być natomiast pretekstem do atakowania Kościoła przez totalitarne zapędy ludzi sprawujących władzę czy dla tych, którzy szukają usprawiedliwienia dla swego moralnego nieładu. Nie jest bowiem pełną prawdą, że wierni idą do Kościoła, jedynie pomodlić się. Oni mogą to czynić na rozliczne sposoby. Oni idą na Liturgię modlić się, ale też być pouczonymi przez Boże Słowo, także w poszukiwaniu właściwego, ewangelicznego rozumienia dobra wspólnego i etycznych dróg jego urzeczywistniania; idą tam i mają prawo dowiedzieć się ewangelicznego słowa na temat dobra wspólnego i ewangelicznego etosu na drogach i sposobach jego osiągania. Jestem przekonany, że takie uprawianie metapolityki, także w ramach Liturgii Słowa, nie wykluczy nikogo z różnych orientacji politycznych, ale wszystkim umożliwi ewangeliczne, a nie tylko partyjne czy ustrojowe rozumienie dobra wspólnego, również w sensie polityki Unii Europejskiej czy globalnej, i obowiązek poszukiwania ewangelicznych dróg w jego realizacji. Właśnie w takim uprawianiu metapolityki, także w ramach Liturgii Słowa, będzie miejsce na obronę godności życia ludzkiego, ewangelicznego rozumienia wartości małżeństwa, rodziny, Narodu i rodziny ludzkiej; będzie miejsce na obronę niezbywalnych praw człowieka, rodziny, Narodu i rodziny ludzkiej ze szczególnym uwzględnieniem prawa do wolności społecznego wyznawania wiary religijnej, ze sprzeciwem wobec wszelkiej dyskryminacji; będzie miejsce na prezentowanie także społecznej nauki Kościoła. […]
Na zakończenie trzeba zaznaczyć, że nie został tu podjęty problem zaangażowania się w politykę w sensie partyjnym czy ustrojowym chrześcijan świeckich, co jest ich prawem i powinnością. Jeszcze raz trzeba stwierdzić z mocą, że w ramach Liturgii Słowa nie wolno uprawiać polityki utożsamianej z partyjnością; polityki, która jest realizowaniem dobra wspólnego w partyjnym rozumieniu czy nawet ustrojowym, ale polityka w profetycznym sensie, metapolityka nie tylko może, ale nawet powinna mieć też w niej swe miejsce. To właśnie w prowadzeniu ludu Bożego do wiecznego zbawienia Kościół Chrystusowy otrzymał mandat głoszenia prawdy o powszechnym zbawieniu człowieka przez Boga, mandat objawiania tego, co jest prawdą i dobrem, a jednocześnie demaskowania tego, co jest grzechem, co jest oszustwem, zakłamaniem, nieprawością i złem, co zagradza drogę do zbawienia wiecznego. Biblia dostarcza nam całego bogactwa tak spełnianej misji proroczej, takiego uprawiania metapolityki przez ludzi powołanych do przepowiadania Słowa Bożego. Wystarczy przytoczyć tu słowa z Księgi Mądrości: "Słuchajcie więc królowie, i zrozumiejcie, nauczcie się sędziowie ziemskich rubieży! Nakłońcie ucha, wy, co nad wieloma panujecie i chlubicie się mnogością narodów, bo od Pana otrzymaliście władzę, od Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi. Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście prawa nie przestrzegali, aniście poszli za wolą Boga, przeto groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd surowy nad panującymi. (...) Do was więc zwracam się, władcy, byście się nauczyli mądrości i nie upadali" (Mdr 6, 1-9).
ks. prof. Walerian Słomka
do
góry
|