"RÓŻA W RODZINIE" NR 2 (125) WRZESIEŃ 2011

Powrót do okładki RwR

 

W numerze 125 między innymi:

Pora siać! - ks. bp Józef Zawitkowski

29. JPP ukończyła bieg… - artykuł redakcyjny

„Zakorzenieni i zbudowani na Chrystusie, mocni w wierze!” - Paulina Czarny

Camino de Vida – Szlak życia - Peregrino

Wiele twarzy Jana Pawła II - artykuł redakcyjny

Wyznanie Ireny, naszej krajanki na Syberii - Irena z Lesosybirska

Wydarzyło się w Janowie 90 lat temu… - artykuł redakcyjny

Rekolekcje dla tych, którzy czują się Polakami – J.Ł

Weselny obyczaj - Krzysztof Kołtun


 

29. JPP UKOŃCZYŁA BIEG…

Jak co roku 2 sierpnia wyruszyła przed oblicze Matki Bożej na Jasnej Górze Janowska Piesza Pielgrzymka. To już 29. raz znanym 320-kilome-trowym szlakiem przez Lipę, Sandomierz, Bogorię i Koniecpol podążała grupa ok. 370 osób, a wśród nich zacny pątnik, ks. bp Edward Frankowski. W ten sposób dziękował on za złoty jubileusz kapłaństwa. Pielgrzymka odbywała się pod hasłem „W komunii z Bogiem”.

Na trasie pielgrzymów odwiedzali krewni, przyjaciele, był ks. inf. Edmund Markiewicz i proboszcz Jacek Staszak, natomiast na Jasnej Górze wszystkie grupy powitał ordynariusz sandomierski. Razem z bpem E. Frankowskim odprawił on mszę św., która zakończyła 11-dniowy trud pielgrzymowania.

Do spotkania za rok na XXX JPP.

Redakcja

do góry


 

ZAKORZENIENI I ZBUDOWANI NA CHRYSTUSIE, MOCNI W WIERZE!”

Aż 18 osób z Janowa Lubelskiego wzięło udział w Światowych Dniach Młodzieży! Część janowskiej grupy swoje pielgrzymowanie rozpoczęła 6 sierpnia, a my w drogę do Madrytu wyruszyliśmy dzień później. Naszą podróż rozpoczęła uroczysta Msza święta, podczas której otrzymaliśmy błogosławieństwo z rąk Księdza Biskupa Krzysztofa Nitkiewicza. W drodze na spotkanie z Ojcem Świętym zwiedziliśmy kilka uroczych zakątków Europy: Pragę, Paryż i Lourdes, gdzie modliliśmy się do Matki Bożej o szczęśliwą podróż oraz szczególne łaski dla naszych rodzin i tych, którzy wspierali modlitwą nasze pielgrzymowanie. Spotkanie Młodych rozpoczęło się od Dni Diecezjalnych, podczas których poznawaliśmy kulturę i tradycję hiszpańską, integrowaliśmy się z młodzieżą z różnych części świata oraz mogliśmy przygotować się na głębsze przeżycie tego, co czekało nas w Madrycie. Część grupy spędziła te 5 dni w diecezji Toledo w miejscowości Yepes, pozostali zaś w diecezji San Sebastian w miejscowości Azkoitia. 15 sierpnia ruszyliśmy w drogę do Madrytu. To właśnie tam miały miejsce główne wydarzenia tegorocznego spotkania młodych. Uczestniczyliśmy we mszy świętej inauguracyjnej, przywitaniu Ojca Świętego, Drodze Krzyżowej oraz katechezach, które odbywały się w różnych częściach Madrytu i pozwoliły nam lepiej zrozumieć hasło tegorocznego spotkania. W sobotę i niedzielę odbyły się centralne uroczystości z udziałem papieża Benedykta XVI. Ponad półtora miliona młodych z całego świata zgromadziło się na lotnisku Cuatro Vientos, aby wraz z Ojcem Świętym czuwać przed Najświętszym Sakramentem. Deszcz, błyskawice i silny wiatr nie popsuły tej niezwykłej atmosfery modlitwy, spokoju, zadumy... Wręcz przeciwnie. Modlitwą i śpiewem uwielbienia udało nam się wyprosić u Pana wspaniałą pogodę na całą noc.

W niedzielę o 9.30 odbyła się Eucharystia kończąca tegoroczne Światowe Dni Młodzieży. Podczas mszy świętej koncelebrowanej przez Papieża oraz biskupów i księży z całego świata, Ojciec Święty ogłosił datę i miejsce kolejnego spotkania. Do zobaczenia w Rio de Janeiro!... Ale nie tak prędko. To jeszcze nie koniec naszej podróży! W drodze do Polski zahaczyliśmy jeszcze o kilka pięknych europejskich miast. W Barcelonie spotkaliśmy się z… Krzysztofem Kolumbem, usiedliśmy na najdłuższej ławce świata i podziwialiśmy niezwykłe dzieło katalońskiego architekta Antoniego Gaudi - bazylikę La Sagrada Familia. W Nicei odpoczęliśmy na nadmorskiej słonecznej plaży, w Padwie pomodliliśmy się do św. Antoniego, zwiedzaliśmy miasto Mozarta - Wiedeń, ze słynną katedrą św. Szczepana, a na koniec odwiedziliśmy uroczą Bratysławę z zamkiem i katedrą św. Marcina, skąd już blisko było do wytęsknionego domu.

Kończąc pozostaje mi tylko powiedzieć w imieniu wszystkich pielgrzymów: Bóg zapłać! Dziękujemy wszystkim tym, którzy pamiętali o nas w modlitwie i otaczali nią całe dzieło Światowych Dni Młodzieży!

Paulina Czarny

do góry


 

WYZNANIE IRENY, NASZEJ KRAJANKI NA SYBERII

Długa i trudna była droga moich przodków od województwa lubelskiego do południa krasnojarskiego kraju - minusińskiego rejonu osiedla Lubiazie. Zostali zesłani jeszcze za cara. Widać nieugięci byli moi przodkowie i wysokiego morale, jeśli w czasie sowieckiej władzy część krewnych ze strony ojca (Wojciechowiczów, Korczaków, Kowalskich), tak i ze strony mamy (Janowych, Szklarskich, Tockich) przebywała w obozach szczególnego nadzoru Krasnojarskiego Kraju. Tak mi mówiła moja babcia Anna Kowalska. Od chrztu otrzymałam imię Irena, ale dzisiaj wszyscy mi mówią Irina. Moja druga babcia miała na imię Katarzyna, lecz wszyscy nazywali ją Katierina. Zostałam ochrzczona we wczesnym dzieciństwie zgodnie z kanonami Katolickiego Kościoła. Ochrzcił mnie mój wuj Kazimierz - katolicki ksiądz, który był represjonowany. Od mamy słyszałam, że zginął na Kołymie w obozie dla szczególnie niebezpiecznych. Mój tato umarł mi we wczesnym dzieciństwie. Adoptował mnie drugi człowiek, ale to oddzielna historia. Najważniejsze jednak, że wszyscy zachowaliśmy naszą katolicką wiarę i nie zapomnieliśmy o tym, nawet w najcięższych momentach naszego życia, że my katolicy, my Polacy. Tak w ogóle to wiara w Boga zawsze podtrzymywała mnie na duchu. Wierzę głęboko, że to dzięki Niemu i Jego pomocy i opiece mogłam otrzymać wyższe wykształcenie, znaleźć dobrego męża, założyć wspaniałą rodzinę i wychować dzieci. Z czasem krewni rozjechali się, tylko część została i mnie jak nigdy przedtem zachciało się znaleźć swoich braci w wierze i rodaków - Polaków. Modliłam się wszystkimi modlitwami, jakie znałam i prosiłam Przenajświętszą Maryję i Jezusa Chrystusa, aby pomogli mi znaleźć katolicką wspólnotę. Umarł Jan Paweł II - człowiek wielkiej świętości i wielkiej mądrości. W czasie transmisji z Jego pogrzebu, którą oglądaliśmy z mężem późno w nocy (mój mąż jest prawosławny) podzielił się ze mną swoimi przemyśleniami, że jeśli byłaby taka możliwość i że papież mógłby jeszcze pożyć, a do tego potrzebna by była ofiara z czyjegoś życia, to on byłby gotów je oddać.

Po tym wydarzeniu gdzieś około miesiąca miałam sen, w którym zobaczyłam katolickiego zakonnika ubranego w brązowy habit i sandały, a na dłoniach było u niego coś podobnego do rękawiczek. On wziął mnie za rękę i włożył między swoje dłonie, od których czułam żywe ciepło, jakby to nie było we śnie, a na jawie. I poprowadził mnie poprzez ciemność. Podczas tej drogi powiedział tylko jedno – „Nie bój się! Ja wyprowadzę cię do światła”. Później dowiedziałam się, że zakonnik z mojego snu, to nie kto inny, jak sam ojciec Pio.

Od tego momentu szukałam przez Internet kontaktu z katolikami. Pewnego dnia dowiedziałam się, że w Krasnojarsku jest katolicka wspólnota misjonarzy klaretynów. I tak w nasze życie weszli wspaniali ludzie: o. Tadeusz, o. Antoni, o. Maks, o. Eugeniusz i o. Dariusz oraz nie mniej cudowne i zdumiewające siostry: s.Marianna, s.Dominika i s.Olga.

Trzeba było bardzo dużo czasu, aby moja wiara znalazła swój kierunek i teraz płynie ona jak rzeka w łonie Kościoła katolickiego. Dzięki Bogu wybudowaliśmy duży dom i w nim zrobiliśmy domową kaplicę. W niej można przeprowadzić zarówno prawosławne nabożeństwo, jak i katolicką mszę, gdzie święty Serafim Sarowski i święty Franciszek oraz inni święci pomagają nam zrozumieć Słowo Boże. Błagam Maryję Dziewicę, aby opiekowała się mną na każdy dzień.

Naszym największym marzeniem jest zbudować w Lesosybirsku katolicką kaplicę. Z danych zrobionych przez nauczycieli historii w miastach Lesosybirsk (ok. 70 tys. mieszkańców) i Jenisiejsk (ok. 30 tys.) żyje do sześciu tysięcy osób, których przodkowie mieli korzenie katolickie. Niedaleko wioski Zyrianka w rejonie jenisejskim znajduje się osada polskich więźniów - ofiar represji stalinowskich; w tamtejszym lesie pochowanych jest ponad 120 Polaków.

Starszy pan z tej wsi wspomina, że „Polacy w obozach zachowywali się z bardzo dużym uznaniem. Było możliwe natkniecie się na wyjątek, ale z pewnością było to bardzo rzadkie”.

Myślę, że kaplica katolicka byłaby bardzo potrzebna. Trzeba nam modlić się tak za żywych jak i umarłych. Trzeba nam pamiętać, kim my jesteśmy i dla czego my żyjemy.

Irena z Lesosybirska

do góry


 

WESELNY OBYCZAJ

Jedni mówią, że nic się nie zmieniło, inni patrzą z przerażeniem na obyczaje polskich współczesnych wesel. A to ważne, bo: „Byle dobrze zacząć” – mówiła bł. Marcelina Darowska… A wesele jest początkiem nowej rodziny, nowego kręgu życia. Prawda.

Jednak w całym ferworze huku, pogubiliśmy stare polskie dobre obyczaje. Dobre, bo nasze dziedzictwo kultury. Nie można o nich zapomnieć i ich wypaczać. Tymczasem np. jak się ma do polskiego obyczaju obsypywanie młodej pary ryżem? Podpatrzone w Ameryce, natychmiast przyjęto u nas. A zawsze w polskiej i kresowej kulturze obsypywano młodą parę zbożem - na progu domu lub kościoła - na szczęście, na dostatek chleba. Ryż? Nie ma nic wspólnego z polską kulturą. Tylko patrzeć, jak zaczną bananami rzucać - jakbyśmy swoich owoców nie mieli.

W mowie weselnej zagubiliśmy staropolski obyczaj drużby weselnego i druhny weselej. Oto, z socjalizmu w Urzędzie Stanu Cywilnego został nam …świadek i świadkowa. Ha, ha, ha… świadek zawsze był w sądzie, a tu nie sąd, tutaj o wesele chodzi. Najpiękniejszy polski obyczaj i hierarchia weselnego porządku – a tak sponiewierany. Niemodnym staje się starosta weselny, a więc i starościna.. A to przecież najstarszy, nawet biblijny obyczaj: „zanieście staroście weselnemu” - mówił Chrystus przy winie. Stawiają więc starostów w kącie z obrazem do poświęcenia (a nie w orszaku młodych) - jeśli w ogóle starostów młoda para mianuje.

Tak rządzą i dyktują młodzi, żeby było po nowemu. A gdzie są rodzicie i ich zdanie? Przysłowie z Kresów Wschodnich mówi: „Jakie wesele, takie życie”… Jeszcze niedawno wieziono nowożeńców z orkiestrą, radośnie. A teraz - włączają klaksony kilkunastu aut i wyją jak do pożaru. Wzmocnić hałas mają doczepione z tyłu samochodu puste puszki – tego nawet murzyni nie wymyślili. Słyszę te sobotnie wycia w mieście i kiwam głową. Wygląda na to, jakbyśmy znakomitej kultury nie mieli, tylko ze śmietnika obyczajowego świata zbierali co popadnie, żeby tylko gości weselnych ubawić.

Dobrze, że stać nas na wesela, spotkania dwóch rodzin i przyjaciół, bo od tego zaczyna się godne życie nowożeńców. Zadbajmy o to, by miały one polski i dobroczynny wyraz, a młodemu pokoleniu przekazujmy dziedzictwo naszej staropolskiej, jakże bogatej i szczerodobrej kultury.

Krzysztof Kołtun

do góry


Wydawca:

Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim

Redaguje zespół:

Dyrektor Redakcji: ks. dr Jacek Staszak

Redaktor naczelny: Józef Łukasiewicz

Asystent kościelny: ks. Michał Majecki

Adres redakcji:

Parafia Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela

23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. (0-15) 872-01-11

(C) 2001-2011 Webmaster