29.
JPP UKOŃCZYŁA BIEG…
Jak co roku 2 sierpnia wyruszyła przed oblicze Matki
Bożej na Jasnej Górze Janowska Piesza Pielgrzymka. To już 29. raz znanym
320-kilome-trowym szlakiem przez Lipę, Sandomierz, Bogorię i Koniecpol
podążała grupa ok. 370 osób, a wśród nich zacny pątnik, ks. bp Edward
Frankowski. W ten sposób dziękował on za złoty jubileusz kapłaństwa.
Pielgrzymka odbywała się pod hasłem „W komunii z Bogiem”.
Na trasie pielgrzymów odwiedzali krewni, przyjaciele,
był ks. inf. Edmund Markiewicz i proboszcz Jacek Staszak, natomiast na
Jasnej Górze wszystkie grupy powitał ordynariusz sandomierski. Razem z
bpem E. Frankowskim odprawił on mszę św., która zakończyła 11-dniowy
trud pielgrzymowania.
Do spotkania za rok na XXX JPP.
Redakcja
do
góry
„ZAKORZENIENI
I ZBUDOWANI NA CHRYSTUSIE, MOCNI W WIERZE!”
Aż 18 osób z Janowa Lubelskiego wzięło udział w
Światowych Dniach Młodzieży! Część janowskiej grupy swoje
pielgrzymowanie rozpoczęła 6 sierpnia, a my w drogę do Madrytu
wyruszyliśmy dzień później. Naszą podróż rozpoczęła uroczysta Msza
święta, podczas której otrzymaliśmy błogosławieństwo z rąk Księdza
Biskupa Krzysztofa Nitkiewicza. W drodze na spotkanie z Ojcem Świętym
zwiedziliśmy kilka uroczych zakątków Europy: Pragę, Paryż i Lourdes,
gdzie modliliśmy się do Matki Bożej o szczęśliwą podróż oraz szczególne
łaski dla naszych rodzin i tych, którzy wspierali modlitwą nasze
pielgrzymowanie. Spotkanie Młodych rozpoczęło się od Dni Diecezjalnych,
podczas których poznawaliśmy kulturę i tradycję hiszpańską,
integrowaliśmy się z młodzieżą z różnych części świata oraz mogliśmy
przygotować się na głębsze przeżycie tego, co czekało nas w Madrycie.
Część grupy spędziła te 5 dni w diecezji Toledo w miejscowości Yepes,
pozostali zaś w diecezji San Sebastian w miejscowości Azkoitia. 15
sierpnia ruszyliśmy w drogę do Madrytu. To właśnie tam miały miejsce
główne wydarzenia tegorocznego spotkania młodych. Uczestniczyliśmy we
mszy świętej inauguracyjnej, przywitaniu Ojca Świętego, Drodze Krzyżowej
oraz katechezach, które odbywały się w różnych częściach Madrytu i
pozwoliły nam lepiej zrozumieć hasło tegorocznego spotkania. W sobotę i
niedzielę odbyły się centralne uroczystości z udziałem papieża Benedykta
XVI. Ponad półtora miliona młodych z całego świata zgromadziło się na
lotnisku Cuatro Vientos, aby wraz z Ojcem Świętym czuwać przed
Najświętszym Sakramentem. Deszcz, błyskawice i silny wiatr nie popsuły
tej niezwykłej atmosfery modlitwy, spokoju, zadumy... Wręcz przeciwnie.
Modlitwą i śpiewem uwielbienia udało nam się wyprosić u Pana wspaniałą
pogodę na całą noc.
W niedzielę o 9.30 odbyła się Eucharystia kończąca
tegoroczne Światowe Dni Młodzieży. Podczas mszy świętej koncelebrowanej
przez Papieża oraz biskupów i księży z całego świata, Ojciec Święty
ogłosił datę i miejsce kolejnego spotkania. Do zobaczenia w Rio de
Janeiro!... Ale nie tak prędko. To jeszcze nie koniec naszej podróży! W
drodze do Polski zahaczyliśmy jeszcze o kilka pięknych europejskich
miast. W Barcelonie spotkaliśmy się z… Krzysztofem Kolumbem, usiedliśmy
na najdłuższej ławce świata i podziwialiśmy niezwykłe dzieło
katalońskiego architekta Antoniego Gaudi - bazylikę La Sagrada Familia.
W Nicei odpoczęliśmy na nadmorskiej słonecznej plaży, w Padwie
pomodliliśmy się do św. Antoniego, zwiedzaliśmy miasto Mozarta - Wiedeń,
ze słynną katedrą św. Szczepana, a na koniec odwiedziliśmy uroczą
Bratysławę z zamkiem i katedrą św. Marcina, skąd już blisko było do
wytęsknionego domu.
Kończąc pozostaje mi tylko powiedzieć w imieniu
wszystkich pielgrzymów: Bóg zapłać! Dziękujemy wszystkim tym, którzy
pamiętali o nas w modlitwie i otaczali nią całe dzieło Światowych Dni
Młodzieży!
Paulina Czarny
do
góry
WYZNANIE
IRENY, NASZEJ KRAJANKI NA SYBERII
Długa i trudna była droga moich przodków od
województwa lubelskiego do południa krasnojarskiego kraju -
minusińskiego rejonu osiedla Lubiazie. Zostali zesłani jeszcze za cara.
Widać nieugięci byli moi przodkowie i wysokiego morale, jeśli w czasie
sowieckiej władzy część krewnych ze strony ojca (Wojciechowiczów,
Korczaków, Kowalskich), tak i ze strony mamy (Janowych, Szklarskich,
Tockich) przebywała w obozach szczególnego nadzoru Krasnojarskiego
Kraju. Tak mi mówiła moja babcia Anna Kowalska. Od chrztu otrzymałam
imię Irena, ale dzisiaj wszyscy mi mówią Irina. Moja druga babcia miała
na imię Katarzyna, lecz wszyscy nazywali ją Katierina. Zostałam
ochrzczona we wczesnym dzieciństwie zgodnie z kanonami Katolickiego
Kościoła. Ochrzcił mnie mój wuj Kazimierz - katolicki ksiądz, który był
represjonowany. Od mamy słyszałam, że zginął na Kołymie w obozie dla
szczególnie niebezpiecznych. Mój tato umarł mi we wczesnym dzieciństwie.
Adoptował mnie drugi człowiek, ale to oddzielna historia. Najważniejsze
jednak, że wszyscy zachowaliśmy naszą katolicką wiarę i nie
zapomnieliśmy o tym, nawet w najcięższych momentach naszego życia, że my
katolicy, my Polacy. Tak w ogóle to wiara w Boga zawsze podtrzymywała
mnie na duchu. Wierzę głęboko, że to dzięki Niemu i Jego pomocy i opiece
mogłam otrzymać wyższe wykształcenie, znaleźć dobrego męża, założyć
wspaniałą rodzinę i wychować dzieci. Z czasem krewni rozjechali się,
tylko część została i mnie jak nigdy przedtem zachciało się znaleźć
swoich braci w wierze i rodaków - Polaków. Modliłam się wszystkimi
modlitwami, jakie znałam i prosiłam Przenajświętszą Maryję i Jezusa
Chrystusa, aby pomogli mi znaleźć katolicką wspólnotę. Umarł Jan Paweł
II - człowiek wielkiej świętości i wielkiej mądrości. W czasie
transmisji z Jego pogrzebu, którą oglądaliśmy z mężem późno w nocy (mój
mąż jest prawosławny) podzielił się ze mną swoimi przemyśleniami, że
jeśli byłaby taka możliwość i że papież mógłby jeszcze pożyć, a do tego
potrzebna by była ofiara z czyjegoś życia, to on byłby gotów je oddać.
Po tym wydarzeniu gdzieś około miesiąca miałam sen, w
którym zobaczyłam katolickiego zakonnika ubranego w brązowy habit i
sandały, a na dłoniach było u niego coś podobnego do rękawiczek. On
wziął mnie za rękę i włożył między swoje dłonie, od których czułam żywe
ciepło, jakby to nie było we śnie, a na jawie. I poprowadził mnie
poprzez ciemność. Podczas tej drogi powiedział tylko jedno – „Nie bój
się! Ja wyprowadzę cię do światła”. Później dowiedziałam się, że
zakonnik z mojego snu, to nie kto inny, jak sam ojciec Pio.
Od tego momentu szukałam przez Internet kontaktu z
katolikami. Pewnego dnia dowiedziałam się, że w Krasnojarsku jest
katolicka wspólnota misjonarzy klaretynów. I tak w nasze życie weszli
wspaniali ludzie: o. Tadeusz, o. Antoni, o. Maks, o. Eugeniusz i o.
Dariusz oraz nie mniej cudowne i zdumiewające siostry: s.Marianna,
s.Dominika i s.Olga.
Trzeba było bardzo dużo czasu, aby moja wiara
znalazła swój kierunek i teraz płynie ona jak rzeka w łonie Kościoła
katolickiego. Dzięki Bogu wybudowaliśmy duży dom i w nim zrobiliśmy
domową kaplicę. W niej można przeprowadzić zarówno prawosławne
nabożeństwo, jak i katolicką mszę, gdzie święty Serafim Sarowski i
święty Franciszek oraz inni święci pomagają nam zrozumieć Słowo Boże.
Błagam Maryję Dziewicę, aby opiekowała się mną na każdy dzień.
Naszym największym marzeniem jest zbudować w
Lesosybirsku katolicką kaplicę. Z danych zrobionych przez nauczycieli
historii w miastach Lesosybirsk (ok. 70 tys. mieszkańców) i Jenisiejsk
(ok. 30 tys.) żyje do sześciu tysięcy osób, których przodkowie mieli
korzenie katolickie. Niedaleko wioski Zyrianka w rejonie jenisejskim
znajduje się osada polskich więźniów - ofiar represji stalinowskich; w
tamtejszym lesie pochowanych jest ponad 120 Polaków.
Starszy pan z tej wsi wspomina, że „Polacy w obozach
zachowywali się z bardzo dużym uznaniem. Było możliwe natkniecie się na
wyjątek, ale z pewnością było to bardzo rzadkie”.
Myślę, że kaplica katolicka byłaby bardzo potrzebna.
Trzeba nam modlić się tak za żywych jak i umarłych. Trzeba nam pamiętać,
kim my jesteśmy i dla czego my żyjemy.
Irena z Lesosybirska
do
góry
WESELNY
OBYCZAJ
Jedni mówią, że nic się nie zmieniło, inni patrzą z
przerażeniem na obyczaje polskich współczesnych wesel. A to ważne, bo:
„Byle dobrze zacząć” – mówiła bł. Marcelina Darowska… A wesele jest
początkiem nowej rodziny, nowego kręgu życia. Prawda.
Jednak w całym ferworze huku, pogubiliśmy stare
polskie dobre obyczaje. Dobre, bo nasze dziedzictwo kultury. Nie można o
nich zapomnieć i ich wypaczać. Tymczasem np. jak się ma do polskiego
obyczaju obsypywanie młodej pary ryżem? Podpatrzone w Ameryce,
natychmiast przyjęto u nas. A zawsze w polskiej i kresowej kulturze
obsypywano młodą parę zbożem - na progu domu lub kościoła - na
szczęście, na dostatek chleba. Ryż? Nie ma nic wspólnego z polską
kulturą. Tylko patrzeć, jak zaczną bananami rzucać - jakbyśmy swoich
owoców nie mieli.
W mowie weselnej zagubiliśmy staropolski obyczaj
drużby weselnego i druhny weselej. Oto, z socjalizmu w Urzędzie Stanu
Cywilnego został nam …świadek i świadkowa. Ha, ha, ha… świadek zawsze
był w sądzie, a tu nie sąd, tutaj o wesele chodzi. Najpiękniejszy polski
obyczaj i hierarchia weselnego porządku – a tak sponiewierany. Niemodnym
staje się starosta weselny, a więc i starościna.. A to przecież
najstarszy, nawet biblijny obyczaj: „zanieście staroście weselnemu” -
mówił Chrystus przy winie. Stawiają więc starostów w kącie z obrazem do
poświęcenia (a nie w orszaku młodych) - jeśli w ogóle starostów młoda
para mianuje.
Tak rządzą i dyktują młodzi, żeby było po nowemu. A
gdzie są rodzicie i ich zdanie? Przysłowie z Kresów Wschodnich mówi:
„Jakie wesele, takie życie”… Jeszcze niedawno wieziono nowożeńców z
orkiestrą, radośnie. A teraz - włączają klaksony kilkunastu aut i wyją
jak do pożaru. Wzmocnić hałas mają doczepione z tyłu samochodu puste
puszki – tego nawet murzyni nie wymyślili. Słyszę te sobotnie wycia w
mieście i kiwam głową. Wygląda na to, jakbyśmy znakomitej kultury nie
mieli, tylko ze śmietnika obyczajowego świata zbierali co popadnie, żeby
tylko gości weselnych ubawić.
Dobrze, że stać nas na wesela, spotkania dwóch rodzin
i przyjaciół, bo od tego zaczyna się godne życie nowożeńców. Zadbajmy o
to, by miały one polski i dobroczynny wyraz, a młodemu pokoleniu
przekazujmy dziedzictwo naszej staropolskiej, jakże bogatej i
szczerodobrej kultury.
Krzysztof Kołtun
do
góry
Wydawca:
Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Redaguje zespół:
Dyrektor Redakcji: ks.
dr Jacek Staszak
Redaktor naczelny: Józef Łukasiewicz
Asystent kościelny: ks.
Michał Majecki
Adres
redakcji:
Parafia
Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela
23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. (0-15) 872-01-11
|