|
W numerze 2/2013 między innymi:
Klękam przed Tobą -
Wielka Tajemnico - Ks. Bp Józef Zawitkowski
Nasi Patroni -
Redakcja
Starość nie radość…? -
Ks. Bartłomiej Krzos
Na
pielgrzymim szlaku - Ks. Sławomir Machowski
Ksiądz
Piotr Bajkiewicz - Józef Łukasiewicz
Kapłańska droga ks.
Jana - Maria Molicka
Więcej niż przygoda -
ks. Jan Sobczak
Janowskie epitafia -
Regina Smoter Grzeszkiewicz
|
NA PIELGRZYMIM SZLAKU
Jest
słoneczny sierpniowy poranek. Na placu obok naszego kościoła pojawia się
coraz więcej ludzi. Niektórzy witają z radością swoich przyjaciół,
wymieniają uściski, inni modlą się. Za chwilę wszyscy będą uczestniczyć
we Mszy świętej, by po niej wyruszyć w drogę. Rozpoczyna się kolejna
Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę.
Niektórzy wyruszają po raz pierwszy, może z obawą,
czy dadzą radę. Ale dla wielu z nas jest to już któraś z kolei piesza
pielgrzymka. Każdego roku, kiedy przychodzi sierpień, zostawiamy dom z
jego wygodami i idziemy do Matki.
Co każe nam podejmować ten trud? Przede wszystkim
wiara. Dla nas wszystkich pielgrzymka jest sposobem przeżywania i
pogłębiania naszej wiary. Jest przestrzenią, w której doświadczamy
spotkania z Bogiem. Wielu z nas wyrusza na pielgrzymi szlak z konkretną
intencją. Dziękujemy Bogu, prosimy o łaski, a wszystko przez ręce Maryi,
naszej Matki.
Pielgrzymka daje nam także konkretne doświadczenie
wspólnoty. Nie tylko zwracamy się do siebie „siostro”, „bracie”, ale
naprawdę czujemy, że jesteśmy RAZEM. Razem idziemy, modlimy się,
przeżywamy radość, dzielimy trudy. To jest bardzo konkretne
doświadczenie miłości jako ofiary, daru z siebie. Z drugiej strony tam
naprawdę czuje się bliskość drugiego człowieka! Zawsze można liczyć na
czyjąś pomoc! Pamiętam, jak któregoś roku na postoju jednego z braci
ukąsiła pszczoła, co wywołało groźną dla życia reakcję alergiczną.
Siostry z Grupy Medycznej i Brat Lekarz natychmiast pośpieszyli
nastolatkowi z pomocą dosłownie ratując mu życie. Następnego roku na tym
samym postoju ten brat przyszedł do Grupy Medycznej z kawą i słodyczami.
Powiedział, że chce w ten sposób podziękować za uratowanie i dodał, że
co roku w tym miejscu będzie przychodził do Grupy Medycznej z
poczęstunkiem, wspominając tamtą chwilę. Piękna szkoła wdzięczności!
Tej wdzięczności uczymy się także w relacjach z tymi,
których spotykamy po drodze, którzy nas przyjmują na posiłek, czy na
nocleg. Oni także uczą nas czynnej miłości. Często z tych spotkań rodzą
się przyjaźnie na całe lata. Wiele lat temu pełniliśmy, wraz z kolegą,
posługę kwatermistrzów. Przygotowywaliśmy noclegi. Kiedy odwiedziliśmy
już wszystkich gospodarzy w „naszej” wiosce, okazało się, że nie
wystarczy nam noclegów dla każdego pielgrzyma. Rozpoczęliśmy kolejny
obchód tych samych domostw. Kiedy przyszliśmy z naszym problemem do Pani
B., która zawsze serdecznie nas przyjmowała, ona rozpłakała się i choć
już wcześniej zadeklarowała chęć przyjęcia dużej grupy pielgrzymów,
teraz zaproponowała, że przyjmie jeszcze drugie tyle. Do dziś wspominam
tę chwilę z wdzięcznością, a co roku, kiedy idę w pielgrzymce, staram
się odwiedzić dobrą Panią B.
Pielgrzymka jest wreszcie świadectwem wiary, która,
jak pisze Apostoł, działa przez miłość. Wszystko na pielgrzymce jest
okazją do dawania świadectwa. Modlitwa, podejmowanie posług
pielgrzymkowych, wzajemna pomoc, spotkania z ludźmi, którzy nas
podejmują. Każdy, nawet najdrobniejszy, gest uczyniony z miłości staje
się świadectwem o Tym, który jest Źródłem Miłości.
W ten sposób pielgrzymowanie staje się dla nas szkołą
życia, istotną częścią życia. A ponieważ każdy człowiek odczuwa
naturalną potrzebę dzielenia się tym, co dla niego ważne i istotne,
dlatego czynię to i ja. Dzielę się tym, co stanowi ogromną wartość w
moim życiu i co daje mi prawdziwą radość.
Papież Benedykt XVI napisał w Liście apostolskim Porta fidei
ogłaszającym Rok Wiary: „«Podwoje wiary» są dla nas zawsze otwarte.
Wprowadzają nas one do życia w komunii z Bogiem i pozwalają na wejście
do Jego Kościoła. Próg ten można przekroczyć, kiedy głoszone jest Słowo
Boże, a serce pozwala się kształtować łaską, która przemienia.
Przekroczenie tych podwoi oznacza wyruszenie w drogę, która trwa całe
życie”.
A może konkretnym znakiem tego przekroczenia progu i
wyruszenia w drogę będzie dla Ciebie w tym roku wyruszenie na
pielgrzymkę? Nie bój się, spróbuj! Wielu z tych, którzy kiedyś odważyli
się i spróbowali, dzisiaj nie wyobraża sobie życia bez corocznego
pielgrzymowania. Lubię piosenkę, którą często śpiewa się podczas
pielgrzymkowych pożegnań:
Bóg zapłać Wam, Bóg zapłać Wam, Bóg zapłać Wam, bo
być może za rok znów spotkamy się! Bóg zapłać Wam!
Szczęść Boże Wam, Szczęść Boże Wam, Szczęść Boże Wam,
bo być może za rok znów spotkamy się! Szczęść Boże Wam!
Ona dobrze oddaje ducha pielgrzymkowej rodziny, która
każdego roku spotyka się, by wędrować do Matki. Mam nadzieję, że tym
razem spotkamy się i z Wami… Do zobaczenia na pielgrzymim szlaku!
Ks. Sławomir Machowski
do
góry
KSIĄDZ PIOTR BAJKIEWICZ
(1898-1940)
Pierwszy
grób, na jaki się natkniemy wchodząc główną bramą na janowski cmentarz,
należy do Rozalii Zawisza – matki byłego proboszcza Michała Zawiszy,
oraz ks. Piotra Bajkiewicza. Kim był ten kapłan? Jak z Litwy trafił do
naszego miasta, by tutaj zakończyć życie?
Ksiądz Piotr Bajkiewicz urodził się 7 kwietna 1898 r.
w Grodnie. Tam pobierał nauki szkolne i ukończył seminarium duchowne.
Jako kapłan pracował od 1924 r. w Niemnie (obecnie Brzozówka), gdzie
zbudował nowy kościół. Ponadto uczył religii w szkołach w Sielcu, Rudzie
i Ogrodnikach. Przemieszczał się motocyklem marki harley co było
niezwykłą rzadkością, jak na owe czasy. Od 1927 był kapelanem rezerwy
Wojska Polskiego. Był skierowany na studia w Instytucie Papieskim w
Rzymie, ale brak potwierdzenia czy te studia odbył. Od 1936 r. został
prefektem w Gimnazjum im. Hetmana K. Chodkiewicza w Lidzie. Jedna z jego
uczennic, Halina Wilczyńska, wspomina po latach: „Był człowiekiem
niezwykłym, obdarzonym szczególną charyzmą, potrafił oczarować młodzież
od najmłodszych do najstarszych. […] Około 90% młodzieży wyznania
rzymsko-katolickiego należało do Sodalicji Mariańskiej. Mieliśmy swój
sztandar, z którym chodziliśmy na procesje. Dziewczynki nosiły specjalne
duże medaliki na błękitnych wstążkach, a chłopcy takie same medaliki,
tylko z małą błękitną kokardką, przypięte do klapy mundurka. Ksiądz
Prefekt miał aparat fotograficzny i zrobił nam mnóstwo zdjęć […].
Organizował wiele wspaniałych wycieczek, np. do Kalwarii Wileńskiej, a
do Ostrej Bramy - prawie co roku. Nikogo do niczego nie zmuszał, a
wszyscy postępowali tak jak On sobie życzył. Pamiętam, że w każdą
pierwszą sobotę miesiąca biegałyśmy około 3-ch km do kościoła na godzinę
6,30 na «Godzinki». Nauczył nas pięknie śpiewać m.in. śpiewów Mszy
Gregoriańskiej, Mszy Recytowanej po łacinie itp.
Był obdarzony szczególną charyzmą, patronował
harcerstwu, organizował pielgrzymki i wycieczki, zwłaszcza do Ostrej
Bramy. Cechowała go olbrzymia tolerancja. Zapraszał, a nawet zachęcał
uczniów innych wyznań do uczestniczenia w lekcjach religii i brania
udziału w dyskusjach religijnych; często żydzi i prawosławni pozostawali
na jego lekcję religii. Zachowywał się dość oryginalnie. Chodził w
czarnej pelerynie, której jedna połowa była przerzucona na ramię. Idąc,
zresztą dość szybko, zawsze czytał brewiarz nie zwracając pozornie uwagi
na to co się dookoła dzieje. Oprócz zeszytów do religii z normalnymi
zapisami objętymi programem szkolnym. jego uczniowie mieli również
specjalne ozdobne grube zeszyty z tak zwanymi „złotymi myślami”. Inna
uczennica, Maria Bukatko, wspomina jedną z tych „myśli”: „Z drogi
wytkniętej nigdy nie zbaczaj, / Zawsze cierp, kochaj, milcz i
przebaczaj. (A gdy cię będą goryczą napawać -) Ucz się za kamień chlebem
oddawać”.
Był ponadto żarliwym patriotą i w tym duchu kształcił
młodzież. Jan Stanisławski wspomina niezapomnianego opiekuna duchowego i
wychowawcę, wykładowcę religii ks. Piotra Bajkiewicza: „Cieszył się
ogromnym autorytetem, wiedzą wszechstronną, jako niezrównany pedagog i
przyjaciel młodzieży. Postawa wymagającego dodawała mu autorytetu”.
Po wejściu do Grodna w 1920 roku bolszewików, księży
i kleryków poddano okrutnym prześladowaniom i fizycznym znęcaniu się.
Również ks. Bajkiewicz był torturowany i miał podcięty język. Mówił
przez to niewyraźnie, ale był tak kochany przez wiernych, że nawet nie
zauważano tej jego wady.
Gdy 17 września 1939 r. weszli do Polski Sowieci,
odżyły jego przykre przeżycia sprzed 19 lat. Dostał ataku serca i uciekł
do Wielkopolski, a stamtąd niebawem do Janowa Lubelskiego. Dlaczego do
Janowa – nie wiadomo, można jedynie przypuszczać, że znał janowskiego
proboszcza, ks. Józefa Dąbrowskiego, który znany był ze swojej
patriotycznej endeckiej postawy i antysowieckich poglądów. Inna hipoteza
sugeruje, że ks. Piotr Bajkiewicz miał rodzinę w Janowie. Zamieszkiwali
tu bowiem Wiktoria i Aleksander Dołęga–Dołęgowscy, a Wiktoria nosiła
panieńskie nazwisko Bajkowska. (Grób Aleksandra Dołęgi-Dołęgowskiego
jest na janowskim cmentarzu).
Ksiądz Piotr Bajkiewicz po kilku miesiącach pobytu w
Janowie zmarł na serce w tutejszym szpitalu i – tu ciekawostka – ks.
Dąbrowski nie wpisał go do księgi zmarłych oraz zadecydował, by go
pochować w grobie kobiety, Rozalii Zawisza, matki poprzedniego
proboszcza. Czyżby w ten sposób chciał go dokładnie ukryć przed zemstą
Sowietów?
Józef Łukasiewicz
do
góry
Wydawca:
Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Redaguje zespół:
Dyrektor Redakcji: ks.
dr Jacek Staszak
Redaktor naczelny: Józef Łukasiewicz
Asystent kościelny: ks.
Michał Majecki
Adres
redakcji:
Parafia
Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela
23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. (0-15) 872-01-11
|