WSPOMNIENIE SERCA
Kiedy dotarła do mnie smutna wiadomość o śmierci Śp. Księdza Kanonika
Henryka Samula, czas jakby się zatrzymał, a przynajmniej dla mnie. W tym
momencie przed oczyma miałam wszystkie chwile spędzone w Jego
towarzystwie, począwszy od tych w kościele parafialnym p.w. Św. Teresy
od Dzieciątka Jezus w Godziszowie, gdzie tyle lat pełnił swoją służbę
kapłańską, poprzez wspólne pielgrzymowanie z Janowską Pieszą Pielgrzymką
na Jasną Górę, skończywszy na tym ostatnim spotkaniu w naszym janowskim
sanktuarium, gdzie udzielił mi sakramentu spowiedzi z całego życia,
której miał specjalny przywilej nadany przez Ojca Świętego. W pamięci
mam jego serdeczny uśmiech, „śmiejące oczy” i ciepłe gesty w stronę
drugiego człowieka. Dziś nie czuję już smutku, bo wiem, że jest w
niebie, do którego dążył, którego uczył, którym zarażał.
Odszedł
od nas kapłan wyjątkowy, pełen głębokiej wiary, a była to wiara
niezwykle radosna, niosąca szczęście i nadzieję. Tą radosną wiarą
promieniował na nas wszystkich. To było świadectwo bardzo potrzebne w
czasach kiedy człowiek staje się coraz bardziej zamknięty w sobie,
przytłoczony codziennością, trudnościami jakie napotyka każdego dnia. To
świadectwo zawarte było w Jego posłudze kapłańskiej, codziennym życiu i
poezji, która była Jego pasją. Wiersze pisane były jego życiem.
Powstawały zupełnie przypadkowo, na skutek impulsu. Pisał tak, jakby on
sam był w środku każdego wiersza, jakby z duszą i ciałem przedzierał się
przez jasności i ciemności życia, a wszystko z optymizmem i humorem,
który nigdy go nie opuszczał. Ksiądz Henryk był kapłanem niezwykłej
gorliwości. Rozmodlony, spędzający długie godziny w konfesjonale, z
którego wychodził z niebywałą lekkością i radością. Kiedyś nawet
pomyślałam sobie: pewnie cieszy się ,że tyle dusz oczyszcza z grzechów,
bo czymże innym wytłumaczyć tą lekkość i radość, którą promieniował. Ta
posługa była dla niego szczególnie ważna. Spowiadał długie godziny w
naszym sanktuarium i w innych świątyniach. Posługę Sakramentu Spowiedzi
pełnił także jako wieloletni Ojciec Duchowny Janowskiej Pieszej
Pielgrzymki na Jasną Górę. Sam o sobie mówił w czasie pielgrzymek, że
jest „chodzącym konfesjonałem”. W pielgrzymkowej rodzinie ciągle żywe
jest jego powiedzenie: Do Częstochowy bez spowiedzi szli tylko Szwedzi!
Ta żywa wiara, którą żył, oddychał, karmił się, którą pokazywał i której
uczył pozostanie wśród nas na zawsze. A w sercu wspomnienie o cudownym
kapłanie i człowieku. Może kilka fotografii lub tomik Jego poezji, a
może krótka dedykacja piana Jego ręką podczas osobistego spotkania, lub
też coś jeszcze innego. Może chęć naśladowania w tej niełatwej, ale
jakże pięknej drodze do świętości? On zawsze będzie z nami i pośród nas,
jako „Cichy Święty”, bo takim był dla mnie odkąd go pamiętam.
Ania Jaremek
do
góry
PRZYWRACANIE PAMIĘCI
„Na
dawne dni sobie wspomnij. Rozważajcie lata poprzednich pokoleń.
Zapytaj ojca, by ci oznajmił, i twoich starców,
niech ci powiedzą”. /Pwt 32, 7/
Maciej urodził się przeszło pół wieku po śmierci
swego prapradziadka Wacława Ołtarzewskiego. Prapradziadek był w II
połowie XIX i na początku XX wieku wybitnym Polakiem, chociaż w historii
powszechnej niewiele się o nim pisze, pewnie dlatego, że działał 700 km
od Warszawy, w środowisku polskim Kijowa. Urodził się w zaborze
rosyjskim w r. 1842. Ukończył studia prawnicze w Petersburgu i prowadził
dużą kancelarię adwokacką w Kijowie. Tu był m.in. w komitecie budujących
kościół katolicki św. Mikołaja. Brał udział w Powstaniu Styczniowym, za
co później prześladowali go bolszewicy. Zabrano mu majątek i jego
rodzina żyła w nędzy. Przeniósł się wówczas do córki w Janowie
Lubelskim, gdzie zmarł 28 kwietnia 1922 r. Jego pogrzeb był wielką
manifestacją patriotyczną.
Od czasu opuszczenia Kijowa losy Wacława stały się
mgliste. Dobrze zorientowany w rodzinnej genealogii Maciej nie wiedział
nawet gdzie spoczywają szczątki przodka, przypuszczał, że na ziemi
kieleckiej. Dlatego wielkie było jego zaskoczenie, wzruszenie i radość,
gdy został zaproszony na uroczystość poświęcenia nowego nagrobka.
Uroczystość miała miejsce 20 czerwca. Dziekan
janowski ks. dr Jacek Staszak dokonał poświęcenia, było przemówienie
prezesa Janowskiego Stowarzyszenia Regionalnego Grzegorza Krzysztonia i
praprawnuka Macieja Orzeszko. Starosta, burmistrz i przedstawiciele
Stowarzyszenia zapalili znicze. Trębacz odegrał hejnał Wojska Polskiego
na pożegnanie żołnierza.
Chwilę wcześniej podobna uroczystość odbyła się nad
odrestaurowanym grobem burmistrza sprzed półtora wieku Józefa Odeskiego.
Józef Łukasiewicz
do
góry
W POSZUKIWANIU WŁASNYCH
KORZENI...
List Macieja Orzeszko - potomka Powstańca
Styczniowego
Na początku czerwca otrzymałem mail, którego treść
bardzo mnie zaskoczyła. Jego Autorem był Pan Józef Łukasiewicz z Janowa
Lubelskiego, który pytał mnie, czy jestem krewnym Wacława
Ołtarzewskiego, pochowanego w Janowie. Do listu była dołączona
fotografia tablicy nagrobnej, która nie pozostawiała wątpliwości -
chodziło o mojego prapradziadka. Tak się składa, że od lat zajmuję się
historią mojej rodziny i dobrze wiedziałem, kim był Wacław Ołtarzewski,
do tej pory nie wiedziałem natomiast, że jego grób nadal istnieje.
Dzięki nawiązanej wówczas korespondencji dowiedziałem
się od Pana Józefa o Janowskim Stowarzyszeniu Regionalnym, o
podejmowanych przez nie akcjach, a przede wszystkim o odnowieniu grobu
Wacława Ołtarzewskiego. Otrzymałem wówczas zaproszenie na uroczystość
jego poświęcenia, które było dla mnie wielkim i bardzo miłym
zaskoczeniem.
Przybyłem do Janowa Lubelskiego w dniu uroczystości i
od razu zostałem „przejęty” przez Państwa Urszulę i Radka Czubów,
członków Stowarzyszenia, którzy zajęli się mną i przyjęli mnie w swoim
wspaniałym, gościnnym domu. Tam też miałem okazję poznać osobiście Pana
Józefa Łukasiewicza, człowieka, bez którego opisane wydarzenia zapewne
nie miałyby w ogóle miejsca.
Uroczystość
poświęcenia odnowionych grobów: Jana Odelskiego - burmistrza Janowa
Lubelskiego oraz mojego przodka - Wacława Ołtarzewskiego, miała
podniosły charakter i zgromadziła na cmentarzu w Janowie rzesze ludzi.
Bardzo żałowałem, że tego dnia nie doczekał ani mój dziadek, z którego
wspomnień wiem o przeszłości mojej rodziny, ani mój stryj, który
poświęcił szereg lat badaniu jej genealogii - obaj na cześć przodka
nosili imię Wacław.
Rozmiar prac wykonanych przy obu grobach przez
członków Janowskiego Stowarzyszenia Regionalnego zrobił na mnie ogromne
wrażenie. Grób mojego prapradziadka został właściwie odtworzony od zera.
Już na pierwszy rzut oka widać, że miałem do czynienia ze świetnie
zorganizowaną grupą patriotów i społeczników. To niesłychanie rzadka w
dzisiejszych czasach postawa, gdy patriotyzm stał się „obciachem”, gdy
przywiązanie do historii i tradycji jest tępione i wyszydzane.
Była to moja pierwsza wizyta w Janowie Lubelskim,
mieście, do którego od razu poczułem ogromny sentyment. Wynikał on nie
tylko z tego, że zostałem tu wyjątkowo mile przyjęty, ale też z tego, że
jego mieszkańcy przywrócili mi wiarę - w normalność, w tradycyjne
wartości, w przyszłość. Mam nadzieję, że dane mi będzie wrócić do tego
miejsca, do jego atmosfery i do wspaniałych ludzi, których tam
spotkałem.
Maciej Orzeszko
do
góry
Wydawca:
Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Redaguje zespół:
Dyrektor Redakcji: ks.
dr Jacek Staszak
Redaktor naczelny: Józef Łukasiewicz
Asystent kościelny: ks.
Michał Majecki
Adres
redakcji:
Parafia
Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela
23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. (0-15) 872-01-11
|