JAKA
JEST TA POLSKA POD KRZYŻEM?
Wielki
Post. W zwykły przedwieczór, nawet nie piątkowy – siedzę sobie w starej
ławce zabytkowego kościoła. Cisza. Dwie dusze na krzyż. Przed ołtarzem z
wizerunkiem Ukrzyżowanego – ktoś zapalił czerwoną lampkę. Świeci…
Czuwanie! Cudne, ciepłe światło i zwyczajowo wielkopostnie pusty ołtarz
- bez kwiatów. Krzyż wielki i stary, na podbiciu dawnej materii. Cisza.
Słońce raz błyśnie w oknach, raz pociemnieje wokół. Cisza… Myślę i
rozmawiam z duszą. Jaka jest ta chrześcijańska Polska? Kto tu mieszka?
Ludzi coraz mniej wokół. Widzę wyludnione ulice każdego dnia. Wieczorami
smutne, ciemne okna w wielu domach. Jest tylko młodzież szkolna i
emeryci zdani na skąpy los. Średniego pokolenia prawie nie ma. Nawet
młodych rodziców – zostawiają dzieci i jadą w świat, za chlebem. To jak
to, tam jest chleb, a w Polsce nie ma? Nikt ich tu nie chce. Nie mają
pracy, więc nie ma chleba. A jeśli nawet ta praca się nadarza, to nigdy
dotąd tak w niej nie wykorzystywano i nie była taka darmowa - jak teraz.
Smutne, że Polacy – chrześcijanie – tak kpiąco wykorzystują – swoich.
Skąd to się wzięło? Kto nas nauczył takiej bezczelnej, samowolnej
kreacji życia? Kto nas zachęca do tego, by niszczyć samych siebie? Jacy
są ludzie wokół?
Różni. A jednak – za smutni… Pamiętam parę dziesiątek lat. Nigdy tak nie
było. „Żeby młodość była mądra – to starość byłaby szczęśliwa” -
powtarzam sobie słowa wzięte z domu. Młodzi nie chcą słuchać rad – ani
ojca, ani matki! Nie wszyscy ich mają. To fakt. Matka we Włoszech od
kilku lat, tam podtrzymuje włoską starość… A ojciec? - jak to bez pracy?
– to kim jest? Jaki ma autorytet? U nas niechętnie dopilnowuje się
starych rodziców, czy sąsiadów - a tam, za euro - jadą kobiety na
służbę. Bo tam dawno ludzie zrozumieli, że miejscem życia człowieka – od
narodzin do śmierci – jest dom. A u nas, aby tylko wypchać z domu… Od
dziecka i na starość. To taka chrześcijańska miłość po polsku.
Uczniowie… tylko kserują - to ich główna nauka. I Internet, bo wszystko
jest, po co mózg obciążać. Zresztą po co nauka, lepiej nauczyć się
kombinować, jak tu przeżyć. To chrześcijańska metoda życia. Kto nas do
tego zmusza, jak my mamy żyć? Czemu o tym nikt nie mówi jawnie – wszyscy
pobłażają trudnym losom Polaków. Udają, muszą, czemu tak jest?
Post – to czas pierwiośnia. A jaka - będzie wiosna? O czym mówią ludzie?
Jedni milczą. Zobojętnieli i machnęli ręką na te czasy. Dożywają dni i
patrzą w niebo. Inni, wciąż zbuntowani – krzeszą prawdę. Niewyjaśniony
Smoleńsk. Wyrzucona historia ze szkół. Szkół coraz mniej, bo
niepotrzebne, za drogie w utrzymaniu. Nie ma dzieci. A kto je ma rodzić
i wychowywać… i za co? Emeryci mają rodzić, skoro młodych wygnano na
poniewierkę i wciąż się ich zachęca – jedźcie! A za co te dzieci
kształcić, skoro zarabia się grosze, szczególnie tu, w Polsce
wschodniej? A teraz padło hasło likwidacji szkolnych bibliotek? To może
i szkolne ławki jeszcze wyprzedać - zrobić szkołę na stojąco. Podobno na
wojskowych apelach /na stojąco/ najlepiej wchodzi wszystko do głowy.
Ach – mówią jeszcze – o Internecie. Jedni za, drudzy przeciw. A ja
myślę, że na te trudne czasy Pan Bóg daje jakiś ratunek ludziom. Teraz
bez Internetu wszyscy byśmy się pogubili, przestali być sobą, Polakami.
Tak nas rozwiało po świecie… i wieje nami… Nie byłoby żądnej
komunikacji, ani rodzinnej, ani przyjacielskiej. Gdzie światło?
Hm… nocami jasne ulice miasta. Nasze domy jasne. W centrach handlowych
aż oślepia, nadmiar światła. To prawda. Słońca jednak nie za dużo.
Sybiracy nauczyli mnie, że światło pada z krzyża. Kiedy żyli tam w
długie noce w ciemnościach i nie widzieli którędy droga do Polski,
mówili mądrością Przodków – światło pada z krzyża. Wołynianie wiedzą
więcej. Doświadczyli krzyża wojny. Męczeństwo, sieroctwo, opuszczenie,
bezsilność, a później – wygnanie. Tłumoki, walizki, sieroctwo – to krzyż
XX wieku. Czy możemy o tym zapomnieć?
Obserwuję twarze ludzi. U niektórych, bez względu na wiek – na piersiach
- krzyżyk. To ich twarze - pogodne i miłe, pobudzają mnie do życia i
drogi. Gorzej z tym, którzy podeptali i depczą krzyż. Albo tym, którzy w
ogóle nie widzieli światła krzyża. Idzie do Zmartwychwstania, jak co
roku w chrześcijańskiej Polsce. Jacy szarzy są ludzie, którzy nie
dostąpią radości tego poranka. Nie wierzą. Jakie mają puste życie bez
świąt. Mówią, że każde czasy są ciężkie. Obecne - potrójnie. Wielu
Polakom brak wiary, chleba i światła. Co uczynimy z tą Polską w Wielkim
Poście? O Chryste…
Krzysztof Kołtun
do
góry
75. URODZINY ARCYBISKUPA
STANISŁAWA WIELGUSA
Abp
Stanisław Wielgus należy do największych osobistości, jakie wydała
Ziemia Janowska. Niebawem obchodzić będzie 75. rocznicę urodzin.
Urodził się 23 IV 1939 r. w Wierzchowiskach, tam uczęszczał do Szkoły
Podstawowej. Naukę kontynuował w Liceum Biskupim w Lublinie. W latach
1956-1962 studiował na Wydziale Teologicznym KUL, a po święceniach
kapłańskich pracował duszpastersko w Zamościu, Lublinie I Hrubieszowie,
od 1964 do 1968 r. studiował filozofię na KUL-u.
W 1969 r. rozpoczął pracę na KUL-u, kolejno jako asystent, adiunkt,
profesor. naukowo-badawczy. Pełnił szereg funkcji administracyjnych, aż
po rektora (1989-1998). W 1999 r. papież Jan Paweł II wyniósł go na
stolicę biskupią w Płocku.
W 2007 r. otrzymał z rąk Benedykta XVI nominację na funkcję arcybiskupa
Warszawy, ale na skutek swego rodzaju spisku, abpa Wielgusa nie
dopuszczono do fotela metropolity warszawskiego.
Jest autorem m.in. 12 książek naukowych z zakresu historii filozofii,
teologii, prawa i nauk przyrodniczych, 2 tomów przemówień
uniwersyteckich oraz 4 tomów przemówień biskupich. Wyjeżdżał z wykładami
do uniwersytetów w kilkunastu krajach. W 1992 r. otrzymał nagrodę
Ministra Edukacji Narodowej, a w 1994 r. Krzyż Oficerski Orderu
Odrodzenia Polski. Ks. abp Stanisław Wielgus chętnie wracał na ziemię
rodzinną, wiele razy bywał w naszym sanktuarium zapraszany przez ks.
prob. Edmunda Markiewicza.
J. Łukasiewicz
do
góry
ZAMACH
NA ARCYBISKUPA
Niedopuszczenie w 2007 r. do nominacji Stanisława Wielgusa na funkcję
arcybiskupa Warszawy, mimo dekretu Benedykta XVI, niewątpliwie miało na
celu rozbicie jedności Kościoła katolickiego w Polsce. W sprawę
zaangażowały się instytucje państwowe, Kancelaria Prezydenta RP,
Rzecznik Praw Obywatelskich i – niestety – część hierarchów. III
Rzeczpospolita, podpierając się „dokumentami” SB, z całą swą siłą i
potęgą zniszczyła wybitną osobowość Kościoła katolickiego w Polsce.
Arcybiskupowi nie postawiono żadnych zarzutów, nie miał obrońców, a
tylko rozwścieczonych oskarżycieli.
O „smutnych panach” spod znaku SB mam prawo pisać, ponieważ wiele razy
miałem nieprzyjemność się z nimi zetknąć, większość (tych janowskich)
znam od dziecka, znam ich skromny potencjał intelektualny oraz spory
talent do konfabulacji. Nie wiem natomiast skąd esbeków znają „naukowe
autorytety” z tytułami profesorskimi, które potwierdzały, że zgromadzony
przez nich materiał „bezspornie” dowodzi świadomej współpracy Stanisława
Wielgusa z SB. Czy zatem nie jest rzeczą zastanawiającą, że oskarżając
Arcybiskupa o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, nie tylko
dziennikarze, ale nawet historycy ze stopniami naukowymi nagle zaczęli
wyrażać pełne zaufanie do notatek sporządzonych przez funkcjonariuszy
służb specjalnych PRL?
Sebastian Karczewski w niedawno wydanej książce „Zamach na Arcybiskupa.
Kulisy wielkiej mistyfikacji” ujawnił dokumenty dochodzenia, jakie
prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie w 2007 roku w związku z
podejrzeniem o popełnienie przestępstwa, jakim było sfałszowanie
podpisów na dokumentach SB dotyczących Stanisława Wielgusa. Prokuratura
orzekła, że podpisy znajdujące się na dokumentach („Grey”, „Adam
Wysocki”) nie były pisane ręką Stanisława Wielgusa. Jednak dla
oskarżycieli to nic nie znaczy – „jeżeli dowody nie potwierdzają winy,
to tym gorzej dla dowodów”.
Największe wrażenie wywołują te fragmenty książki, które dotyczą postawy
wielu znanych przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce. Zamiast
bronić jednego z członków Episkopatu, cały wysiłek włożyli w zmuszenie
go do złożenia urzędu. Po to była obciążająca abpa Wielgusa opinia
Kościelnej Komisji Historycznej, w tym celu ogłaszano tendencyjne
informacje Katolickiej Agencji Informacyjnej, temu służyły niektóre
publiczne wypowiedzi nuncjusza apostolskiego. Chodziło o „dorżnięcie”
kapłana – mówiąc językiem pewnego polityka. W PRL-u niepokornych
kapłanów mordowano fizycznie, w wolnej Polsce kamienuje się moralnie.
I tak oto Arcybiskup został sam, opuszczony jak Syn Boży, Jezus
Chrystus, który został opuszczony przez najbliższych Mu – Apostołów
(por. J.16:32). Bronił go tylko prymas J. Glemp, abp Kazimierz
Majdański, biskup sandomierski A. Dzięga i kilkunastu innych.
Zrobiono więc wszystko, by fundamentalistę katolickiej ortodoksji,
patriotę, wreszcie „człowieka Radia Maryja” nie dopuścić na stolicę
arcybiskupią.
Sebastian Karczewski w zakończeniu wspomnianej książki pisze: „Jego
Ekscelencja ksiądz arcybiskup profesor Stanisław Wielgus to człowiek o
silnej i niepowtarzalnej osobowości, kochający Kościół, prawdę i
drugiego człowieka, przesiąknięty miłością i patriotyzmem do Ojczyzny i
narodu. Charakteryzuje go niezwykła charyzma, słowami potrafił i potrafi
porwać do Chrystusa. W sposób odważny i jawny zawsze bronił i broni
człowieka przed niesprawiedliwością, terroryzmem politycznym i
globalizacją, nauczał w porę i nie w porę, nie bał się głosić gorzkiej,
dla niektórych nie do przełknięcia, prawdy. W ten sposób stał się
zagrożeniem dla sił, które nie życzyły sobie otwarcia Polakom oczu na
zakłamaną rzeczywistość, gdyż taki człowiek ma odwagę mówić władzy
„nie”, gdy ta wydaje prawa niezgodne z Chrystusem. Nie mogąc pokonać
arcybiskupa słowem, posłużyli się perfidnymi oszczerstwami godzącym w
jego osobę. A on zawsze stał na straży podstawowych wartości humanizmu
chrześcijańskiego, wskazywał na zagrożenia”.
J. Łukasiewicz
do
góry
Wydawca:
Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Redaguje zespół:
Dyrektor Redakcji: ks.
dr Jacek Staszak
Redaktor naczelny: Józef Łukasiewicz
Asystent kościelny: ks.
Michał Majecki
Adres
redakcji:
Parafia
Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela
23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. 15 872 01 11
|