|
W numerze 2-3 (151-152) 2018
między innymi:
Kazanie wygłoszone na pogrzebie ks. Kanonika
Józefa Kuśmierczyka - ks. dr Jacek Staszak
Janowski Panteon Powstańczy – Józef
Łukasiewicz
Rowerowa Droga Krzyżowa – Andrzej Wereski
Wakacyjny wypoczynek w naszej parafii – s. Maksymilia
Jubileusz 25-lecia Ślubów Zakonnych – s. Maksymilia
Kolejny kapłan z Janowskiej Ziemi... – s. Maksymilia
Polska Rodziną Silna! – K.R.
Pielgrzymka do Matki Bożej – ks. Grzegorz
Jubileusz Młodych – s. Maksymilia
„Dzięki łasce Boga jestem tym, kim jestem” – ma-wo
Eutrapelia 2018 - Elżbieta Tylus
|
KAZANIE WYGŁOSZONE NA POGRZEBIE
KS. KANONIKA JÓZEFA KUŚMIERCZYKA
W DNIU 23 WRZEŚNIA 2018 r. W KOLEGIACIE JANOWSKIEJ
„Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie
tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity”.
Ekscelencjo, Najdostojniejszy Księże Biskupie,
żałobą okryta Rodzino ś. p. Księdza Kanonika Józefa,
Czcigodni Bracia w stopniu prezbitera, wedle należnych funkcji i
godności,
Wielebne Siostry zakonne.
Parafianie, Bracia i Siostry złączeni węzłem naszej świętej wiary.
Bóg podtrzymuje całe moje życie (ps.54)
Przybyliśmy
wszyscy na pogrzeb śp. Ks. Józefa Kuśmierczyka. Szczególny pogrzeb,
pogrzeb kapłana, kanonika, proboszcza, a ostatnio emeryta. Seniora
prezbiterium sandomierskiego. Bogu Trójjedynemu, na Eucharystii, która
jest dziękczynieniem, składamy dzięki za Jego bogate, pełne Bożej i
mądrej treści, długie życie – to doczesne, ziemskie , które Bóg
podtrzymywał. Jego wieczne trwanie przed Bogiem dopiero teraz nabiera
pełnego wyrazu.
Jego ciało i wszystkie doczesne poczynania składamy dziś w ziemi jak
ziarno pszeniczne – ufni, że wyda stokrotny plon w wieczności,
przebogaty zaś plon jego doczesnego życia składamy na ołtarzu. Boże
przedwieczny, spójrz, jak brzemienne są kłosy życia ś.p. Księdza Józefa.
Wszak są one Twoją własnością, jako Pana Żniwa, jako Pana życia i
śmierci.
To życie i zarazem – krok po kroku – zbliżanie się do śmierci, zaczęło
się tutaj, na Janowskiej Ziemi. Urodził się18 marca 1922 roku z rodziców
Leona i Stanisławy. Był jednym z pięciorga ich dzieci. Miał dwu braci i
dwie siostry. On był najstarszy. Można powiedzieć, że rodzinie tej Pan
Bóg nie poskąpił powiewu Ducha Świętego, albowiem z tej rodziny do grona
sług Bożych wybrał dwóch synów ks. Józefa i jego brata młodszego -
Leona, zmarłego parę lat temu. Religijna atmosfera rodzinnego domu
stwarzała podatny grunt dla owocowania wiary, patriotyzmu i powołania
kapłańskiego. W tym domu tkwiły korzenie pobożności, wzorowej
uczciwości, sumienności, obowiązkowości i umiłowania Kościoła i
Ojczyzny. Rodzice zmarłego kapłana dbali o wykształcenie swych dzieci.
Dzieciństwo i młodość były naznaczone poznawaniem świata, pracą i życiem
religijnym. W dorosłość Ks. Józef wchodził w dramatycznych
okolicznościach II wojny światowej. Głos samego Boga: „Pójdź za mną!”
nie dawał mu spokoju. Kochał rolnictwo, ziemię i ciężką pracę rolnika.
Kochał zwierzęta domowe, zwłaszcza konie. W okresie okupacji widząc jak
Niemiec znęca się nad koniem, upomniał go. Niemiec zdenerwowany uderzył
młodego Józefa w głowę i bił go batem. Od tego dnia Ks. Józef miał
osłabiony słuch. I w tych jakże trudnych czasach usłyszał Chrystusowe
„Pójdź za mną”, Ten zasłyszany szept przerodził się w wyraźny i
zdecydowany głos powołania kapłańskiego. Trzeba było mieć niemałą odwagę
i silną wiarę, by w czasie tak okrutnego, barbarzyńskiego prześladowania
narodu i Kościoła (1944-49), odpowiedzieć pozytywnie na głos powołania i
wstąpić do Wyższego Seminarium Duchownego w Lublinie. Młody Józef podjął
właśnie w takich okolicznościach nieodwołalną decyzję pójścia za
Chrystusem – decyzję, której z Bożą pomocą pozostał wierny do końca
życia. Zahartowany w okupacyjnych warunkach Józef przyjął święcenia
kapłańskie 26 czerwca 1949 roku w Lublinie z rąk Ks. Biskupa Piotra
Kałwy.
I tak rozpoczęło się jego owocne posługiwanie Bogu w Jego świętym
Kościele. Odtąd Ksiądz Józef pielęgnował z ogromną pieczołowitością
swoją miłość do Boga, która wyrażała się w służbie Ludowi Bożemu. Tej
miłości nigdy się nie wstydził, nie ukrywał się z nią, ale stawała się
ona jego prawdziwą chlubą i dumą. Tę miłość realizował na kolejnych
placówkach wikariuszowskich w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w
Lublinie, Grabowcu, Mełgwi i Szczebrzeszynie i proboszczowskich w
Topólczy (1954 – 1961), Olchowcu (1961-1970), Trzeszczanach (1970 –
1984) r. i w Branwi do 1997 roku. Ile Łaski Bożej spłynęło tam wszędzie
do ludzkich dusz! Pomnij o tym Wiekuisty Boże na jego sądzie! Niełatwe
to były czasy, bo oprócz pracy duszpasterskiej wszędzie musiał zajmować
się uprawą ziemi i oddawaniem obowiązkowych dostaw. Pracował bardzo dużo
fizycznie. Ksiądz Józef za swą pracę otrzymał godność kanonika Kapituły
Kolegiackiej w Zamościu w 1985 r. i kanonika Kapituły Konkatedralnej w
Stalowej Woli w 1993 r. Kanonik Józef kochał kapłanów, cieszył się z ich
sukcesów, ubolewał nad porażkami. Ogromnie sobie cenił ich odwiedziny,
zwłaszcza w ostatnim okresie swego życia. Zawsze dla nich musiał być
poczęstunek i czekolada. Po duszpasterzowaniu przyszedł czas na zasiew
Bożej łaski na glebie naszych serc. Wiele było modlitwy i troski o
swoich parafian. Kochani Parafianie z parafii, gdzie pracował Ks.
Kanonik. On Was naprawdę kochał, chociaż czasem mógł być odbierany jako
zbyt surowy i wymagający, ale to też było z miłości i zatroskania o
wasze zbawienie. I dobrze się stało, że na emeryturze pozostał z nami w
Janowie. Nie wchodził nikomu w drogę. Na emeryturze widzieliśmy go przy
ołtarzu zawsze o 6.30 lub nawet wcześniej. Zawsze spieszył się do
kościoła, do którego z domu rodzinnego przychodził ze swoją siostrą.
Mogliśmy go spotkać na ulicy i na rynku. Gdy przez dłuższy czas nie było
go widać, pytano: „Co się dzieje z kanonikiem Kuśmierczykiem?”. To było
wszystko takie naturalne, rodzinne i miało w sobie ducha miłości
Ewangelii. Dzięki składamy dziś Bogu także za ten Boży zasiew.
Ksiądz Kanonik może być dla nas przykładem pięknego przeżywania
starości. Nie powtarzajmy bluźnierczego sloganu, że „Panu Bogu starość
się nie udała”. Starość Księdza Kanonika jest tego zaprzeczeniem.
Znamiennym było, że otoczony był ludźmi z poprzednich parafii, którzy o
nim pamiętali, odwiedzali go i do niego przysyłali życzenia. Nie
stronili od niego. Z jego odniesienia do innych przebijał zmysł
duszpasterski i wielki praktycyzm. Jego starość była "czcigodna nie
przez długowieczność i liczbą lat jej nie mierzymy. Sędziwością jego
była mądrość, a miarą starości życie nieskalane". Przeżył bowiem lat 96,
z tego w kapłaństwie 69. Jakże pięknie byli parafianie i kapłani
przeżywali wraz z nim 50- lecie i 60- lecie kapłaństwa.
Najmilsi!
Dziś wśród, stojących nad jego trumną, nie ma chyba nikogo, kto z
należnym uznaniem nie pochyliłby czoła nad jego wiernością i miłością do
Polski.
Bracia i Siostry!
Przyszedł wreszcie dla kapłana czas nasilających się dolegliwości
wynikających z sędziwego wieku, czas cierpienia i umierania. Ile wtedy
wyzwoliło się dobra! Chociaż nieraz nie było to łatwe, cierpienie
kapłana trwało przez ok. 8 lat. Przykuty był do łóżka. Trwała wówczas na
posterunku przy nim jego siostra, siostrzenica z mężem i ich córka,
które jak miłosierny samarytanin wykonywały najbardziej prozaiczne
czynności. Ile wyzwoliło się dobra na gruncie szlachetnych ludzkich
serc! A wszystko wokół Niego i dla Niego. To nie tylko my jemu byliśmy
potrzebni, ale on był potrzebny nam do naszego uświęcenia. Jako
proboszcz tutejszej parafii przynosiłem mu Chrystusa w Komunii św.
Przyszło wreszcie umieranie – godne i piękne. Nadszedł piątek dzień 21
września bieżącego roku. Wszyscy jego najbliżsi zebrali się przy łóżku.
I odszedł do domu Ojca.
Drogi Księże Kanoniku!
Brzemienny kłos Twojego długiego życia został zżęty i zaniesiony przed
tron Boży.
Spójrz, na drugim brzegu stoją ci, których odprowadzałeś na miejsce
wiecznego spoczynku. Czekają tam na Ciebie. Dziś Chrystus mówi do Ciebie
tak, jak kiedyś do Świętej Siostry Faustyny: "Wiedz o tym, że wszystkie
piękności niczym są w porównaniu z tym, co Ci przygotowałem w
wieczności. O wielka godności kapłana , ale i wielka odpowiedzialności
kapłana. Wiele ci dano, o kapłanie, ale i wiele od ciebie żądać będą".
Wszyscy dziś z czułą i wdzięczną miłością składamy Twoje, doświadczone
cierpieniem i nieubłaganą starością, ciało do ziemi. Składamy je jak
ziarno pszeniczne razem z Twoim doczesnym życiem, wierząc, że zaowocuje,
że wyda stokrotne plony. Odchodzi kapłan, Panie daj nowe powołania.
Kapłańską zaś duszę, jak wieniec żniwny składamy na ołtarzu Pana Boga,
którego wybrałeś, za którym poszedłeś, którego kochałeś i któremu
służyłeś. Miłosierny Boże, spraw, aby Twój sługa kapłan Józef radował
się wiecznie w Niebieskiej chwale. Amen.
Ks. dr Jacek Staszak
do
góry
JANOWSKI PANTEON POWSTAŃCZY
Powstanie Styczniowe – wielka manifestacja woli narodu polskiego do
uzyskania własnego państwa. Minęło półtora wieku od Powstania, a nasza
pamięć o nim jest wciąż żywa. Dlaczego, wszak zakończyło się klęską? Już
po upadku powstania, za udział w nim władze carskie skazały na śmierć co
najmniej siedmiuset, ale historycy mówią o 4, 10, a nawet 30 tysiącach
osób; na zesłanie skazano prawie 40 tysięcy. Ostatniego dyktatora
powstania - Romualda Traugutta, uwięziono na Pawiaku, a następnie
rosyjski sąd wojskowy skazał go na śmierć przez powieszenie. Wyrok
wykonano na stokach Cytadeli Warszawskiej 5 sierpnia 1864 roku. Tuż
przed egzekucją, której świadkiem był 30-tysięczny tłum, dyktator
ucałował krzyż. Traugutt stal się tragicznym symbolem powstania.
Czy
taką Cytadelą nie było także janowskie więzienie – miejsce straceń
polskich działaczy niepodległościowych? Wszystko wskazuje na to, że tak,
choć praktycznie nie ma świadectw pisanych, które by ten fakt
potwierdzały. Jednym z nielicznych jest „Wspomnienie o duchowieństwie
polskim znajdującym się na wygnaniu w Syberii”, które w 1888 r.
opublikował przebywający w naszym więzieniu kapucyn Wacław Nowakowski.
Więzienie w Janowie Lubelskim zostało wybudowane za cara Mikołaja I w
tym samym mniej więcej czasie, co warszawska Cytadela – w pierwszej
połowie XIX w. Wtedy było to drugie co do wielkości więzienie w guberni
lubelskiej i przetrzymywano w nim więźniów politycznych (zwłaszcza
walczących w Powstaniu Styczniowym). Z kolei w ustnym przekazie
zachowała się wieść o „dużej ilości” straconych tu powstańców, których
następnie zakopano w dole tuż za więzieniem, mniej więcej na
skrzyżowaniu obecnych ulic Ogrodowej i 8. Września. Już tylko najstarsi
Janowiacy pamiętają to miejsce pośród pól, gdzie czuwał pochylony krzyż.
Gdy ok. 1960 r. budowano tu ul. Ogrodową, na tym miejscu znalazł się
człowiek o wrażliwym sumieniu, który zatrzymał koparkę, nakazał zebrać
wszystkie kości i przenieść je wraz z krzyżem na koniec ul.
Sienkiewicza. Ilu ich było? Tego pewnie już się nie dowiemy, ale biorąc
pod uwagę liczbę zamordowanych w całym zaborze rosyjskim, nie można
wykluczyć, że ofiar mogło być 20, 50, 100 lub jeszcze więcej.
Chwała tym, którzy przywrócili na skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza i ks.
Skorupki pamięć o Bohaterach, których „pragnieniem była wolność, winą –
polskość, karą – cierpienie, a katem – rosyjskie hordy” - jak głosi
motto rozpięte między powstańczymi kosami. Pamiętajcie o nich potomni –
starsi i młodzi – bo powstanie z 1863 roku pomimo klęski militarnej,
umocniło polską świadomość narodową i miało wpływ na dążenia
niepodległościowe następnych pokoleń. Nie można na powstanie patrzeć
tylko i wyłącznie przez pryzmat olbrzymich strat, zniszczenia dorobku
materialnego, pewnego przygnębienia, traumy narodowej. Trzeba na to
patrzeć jak na wielkie dziedzictwo, które wychowuje kolejne pokolenia.
1 września ok. godz. 19 na skrzyżowaniu ulic Sienkiewicza i Skorupki
nastąpi poświęcenie janowskiego panteonu straconych powstańców.
Zapraszamy na tę uroczystość wszystkich, którym bliska jest pamięć o
tamtych czasach, gdy „Obok Orła znak Pogoni, poszli nasi w bój bez
broni” - jak pisał Wincenty Pol.
J.Ł.
do
góry
Wydawca:
Parafia św. Jana Chrzciciela w Janowie Lubelskim
Redaguje zespół:
Dyrektorzy Redakcji: ks.
dr Jacek Staszak i ks. dr Jacek Beksiński
Redaktor
techniczny: mgr inż. Michał Łukasz
Adres
redakcji:
Parafia
Rzymskokatolicka p.w. św. Jana Chrzciciela
23-300 Janów Lubelski, ul. Szewska 1, tel. 15 872 01 11
|